22 października 2014

Can you save me now?

Roxanne 'Roxy' Whitemorrey

osiemnaście lat | irlandka | córka Hekate | nie umiem rozmawiać o ojcu | Łowczyni Artemidy | pod opieką Obozu od sześciu lat | uratowana przez Chejrona | gdyby istniały czarownice, pewnie byłaby zaliczna jako jedna z nich | ma dwóch czarnych towarzyszy, Smoothie i Loothie | wojowniczka | łuczniczka | sprinterka | krótkodystansowiec | uparta | sprytna | astmatyczka | skrzypaczka | wiolonczelistka | krzyczy, kiedy musi być cicho | milczy, kiedy musi coś powiedzieć | przeciwieństwa się przyciągająach a bheith ort féin* | wesoła | uśmiechnięta | dziewczyna, której wszędzie jest pełno | boi się pająków | i wysokości | i szpitali | z niebiesko-blond włosami widoczna na kilometr | na rzemyku z sześcioma koralikami ma pierścionek z wygrawerowanym Le chéile go deo**

To, że jest się dzieckiem boga, nie znaczy, że nie miało się normalnej rodziny. Przyrodniej matki, którą traktowało się jak tą prawdziwą. Ojca, który był z tobą zawsze, nie ważne czy chciałaś jego pomocy czy nie. Starszego brata, do którego zawsze mogłaś się pożalić jacy to rodzice są surowi. Jednak kiedy kobieta, którą darzyło się zaufaniem zniknęła, ojciec popadł w czarne interesy, a brat wyszedł z domu i nigdy nie wrócił, zaczynasz zastanawiać się co zrobiłaś źle. Prawda jest taka, że nic nie zrobiłaś źle. To był po prostu przebieg wydarzeń, na który ani ty, ani nikt inny nie miał wpływu. Niektóre rzeczy po prostu się dzieją, a ty nic nie możesz na to poradzić. Kiedy uciekasz, potrzebujesz schronienia. Potrzebujesz miejca, gdzie będziesz w stanie odpowiedzieć na wszystkie goniące cię pytania. Bo to właśnie przed nimi próbujesz uciec. Jednak one próbują dopaść cię wszędzie, gdziekolwiek pójdziesz, dokądkolwiek uciekniesz. Roxanne jest jedną z tych osób, które miały naprawdę ciężką przeszłość, a co za tym idzie, mają mnóstwo pytań na ten temat. Oczywiście nie od zawsze tak było. Coś musiało się stać, że dziewczyna ma takie, a nie inne wrażenie o życiu. Zna doskonale słowo "krzywda", bo nie raz się z nim spotkała. Właśnie dlatego jest tym, kim jest. Jedną z najlepiej wyszkolonych Łowczyń Artemidy w całym Obozie, a także jedną z tych, która naprawdę jest wierna Artemidzie. Z resztą, ma ku temu powód, o którym nie koniecznie lubi rozpowiadać. Astmę odziedziczyła po ojcu, bo on także był astmatykiem. Jak na złość przeniosło się to na nią, a na Petera - jej starszego brata - już nie. Taki pech. Ojca pamięta, jednak nie potrafi o nim rozmawiać. Wspomnienia z nim związane są zbyt ciężkie, żeby powiedzieć je głośno. O bracie może rozmawiać, o jego zaletach i wszystkim co robił, by pokazać jej świat i nauczyć podstaw samoobrony. Później... Kiedy jej przyrodnia matka zniknęła, oni też zniknęli. A Roxy została sama. Wtedy właśnie, kiedy miała dwanaście lat, uciekła. Błąkała się po lasach miesiącami, aż przed atakiem psa piekielnego uratował ją Chejron. Dziewczyna nieświadomie zmierzała w stronę Obozu. Pomógł jej odkryć, a później opanować jej zdolności i minusy tego kim jest. Chciał wcielić ją do armii, ale kiedy Roxanne dowiedziała się o Łowczyniach, dołączyła do ich grona. Jednak kiedy już się zaaklimatyzowała, ciężko ją znaleźć, więc jeśli chcesz poznać ją osobiście, stawiasz czoła prawdziwemu wyzwaniu. Dam Ci jednak wskazówkę. Poszukaj jej nad jeziorem, na korcie łuczniczym lub w piwnicy domku Apolla. Dlaczego w tym ostatnim? Bo tylko tam jest na tyle cicho, by w spokoju mogła ćwiczyć grę na skrzypcach lub wiolonczeli.
We are the Warriors.

p o w i ą z a n i a

                                                                                                                                     
Joł wszystkim :)
Trzecia odsłona Obozu ruszyła pełną parą, a ja mam cichą nadzieję, że pociągnie dłużej.
Więc zostawiam Wam Roxy, chęci na wątek i/lub powiązania zawsze.
Ja wymyślam = ty zaczynasz i na odwrót.
Biała czcionka = link.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
FC: Bridgit Mendler.
W tytule: RED - Not Alone.
Pod tekstem: Imagine Dragons - Warriors.
* - "Ach a bheith ort féin" (irlandzki) - "Po prostu bądź sobą".
** - "Le chéile go deo" (irlandzki) - "Na zawsze razem".

111 komentarzy:

  1. [ Wąteeek !!!!!!!! Masz może jakiś pomysł? ^^ ]

    Sam

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Takie powiązanie jak najbardziej mi odpowiada :D
    I może oni wcześniej jakoś się nawet dogadywali, a po tej misji (przypuśćmy, że była niedawno) ona będzie miała właśnie dystans i on pójdzie ją przeprosić, nwm po treningu, albo wpadną nawet na siebie w stajni ;)
    Kto zaczyna? ;D ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak codziennie dzień wypchany był treningami i innymi zajęciami przez co herosi nie mieli zbyt wiele wolnego czasu, ale i na to nie było można narzekać. Prawda jest taka, że dla herosa życie w obozie jest znacznie łatwiejsze i wygodniejsze niż próby mieszania się ze zwykłymi ludźmi. Bynajmniej Sam czuje się tutaj znacznie lepiej niż w zwykłych szkołach ze zwykłymi dzieciakami. Nie czuł się lepszy od nich, ale zawsze nieco odstawał, dlatego też wolał być tutaj nawet jeśli tęskni za starym domem i rodziną.
    Oczywiście mieszkanie w obozie ma też i swoje minusy. Chejron i reszta nauczycieli osobiście pilnują by każdy heros dostał odpowiednią porcję wysiłku i pracy przez co każdego wieczora można po prostu paść na łóżko i zasnąć. Poza tym tutaj zawsze coś się dzieje, nie koniecznie kontrolowanego. Obozowy szpital niemal zawsze ma swoich gości i stałych bywalców. Nie zapomnijmy też o misjach, z których nie każdy powraca. Będąc już przy misjach. Ostatnia, na której miał okazje być Sam skończyła się dość… nieudolnie. I jak dała mu do zrozumienia jego koleżanka była to jego wina. Z początku nie patrzył tak na to, ale później, godzinami nad tym rozmyślając w końcu w to uwierzył i wziął do serca. Dlatego też za głównym punktem dnia było przeproszenie dziewczyny co może być nieco trudne, bo po nieudanej misji ich relacja nieco się oziębiła. Czego żałował i chciał naprawić. Dlatego też po treningu wypatrzył ją oddalającą się z areny i ruszył w ślad za nią.

    [No to jest takie coś :D xd ]

    OdpowiedzUsuń
  4. -Roxanne!- Zawołał za nią i truchtem do niej podbiegł. Wiedział, że dziewczyna nie należy do tych… sam nie wiedział jak to określić, ale nawet tutaj znajdzie się typowe panienki, które uważają by nie złamać sobie paznokcia, typowe księżniczki. Ona jest zupełnie inna, twarda i nawet nie ucieka od treningów z aresiątkami co jest już naprawdę niezłym wyczynem, no i nie obawiał się mu nagadać po nieudanej misji przez co poczuł się jak idiota i do tego nieudolny. Nie chciał tak wyglądać w jej oczach no i może chciał nieco popieścić swoje ego.
    -Chciałem przeprosić.- Zaczął.- Za misję, skoro uważasz, że to moja wina okej, przepraszam. Powinienem być ostrożniejszy i chyba się przeceniłem.- Dodał ze skruchą. Naprawdę czuł się głupio.- Nie chcę byś się tym, aż tak przejmowała.- Dorzucił jeszcze. Okej to była misja, która jest ważna, ale nie powinni jednego niepowodzenia, aż tak bardzo roztrząsać się i przeżywać tego. Zdecydowanie podejście Sama do całej tej sprawy jest nieco luźniejsze niż Roxy.

    OdpowiedzUsuń
  5. -Na pewno bede.- obiecal. Kazdy w obozie przywyk juz do innego stylu bycia lowczyn Artemidy, chlopacy nieraz zakladali sie, ze ktoras z nich im ulegnie, ale za kazdym razem przeceniali sie. Sam z poczatku nie rozumial po co skladaja te cala przysiege, teraz juz przywykl, ale nad uwaza to za zbedne. Moze to dlatego, ze jest facetem...
    -Wiec skoro moje winy sa mi wybaczone, moje zadanie tutaj jest skonczone.- Usmiechnal sie lekko i zaczesal wlosy do tylu jednoczesnie odgarniajac grzywke z niebieskich oczu.- Milego dnia.- zyczyl i odwrocil sie by odejsc. Teraz zostalo mu juz odwiedzenie Heliosa. Na jego grzbiecie relaksuje sie najbardziej, nie liczac kompieli w jeziorze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szedł spokojnie w stronę stajni cicho pogwizdując. Ostatnio napisał nowy kawałek i był z niego całkiem zadowolony. Jego pasja do muzyki jest równie silna co zamiłowanie do koni, czy więź z wodą. Nie wyobrażał sobie życia bez pisania tekstów, gitary. W ten sposób wyrażał samego siebie i często mówił co mu na duszy leży. Łatwiejszy sposób do powiedzenia jak się ma. Gdy był młodszy, nim dowiedział się kim jest i nim trafił do obozu jego celem było założenie własnego zespołu. W miał w klasie kumpla który nawet grał na perkusji i podzielił się z nim tym planem, ale oczywiście musiał pożegnać to marzenie. Na szczęście koni nie musiał porzucać, a wręcz przeciwnie. Tutaj jego hobby się przydaje. Często Chejron przydzielał mu za zadanie ujeżdżenie jakiegoś konia. Jak twierdzi wielu ma niesamowite podejście do tych zwierząt, jakby mógł w nie zajrzeć. Prawdą jest, że po prostu je rozumie i to dosłownie. To też pewnie odziedziczył po ojcu. No, ale w taki sposób trafił na Heliosa, dzięki Chejronowi i teraz w sumie jeździ tylko na nim, chyba że musi zając się jakimś innym koniem. Zajęcia w stajni są jego ulubionymi obok treningów. Chyba tylko teoria wydaje mu się nudna.
    Sam od progu dostrzegł Roxanne. Trochę go tym zaskoczyła, bo raczej nigdy nie widział jej nawet pytającej się o jazdę. Stanął obok niej i śledząc jej wzrok zerknął na srokatą klacz. Uśmiechnął się pod nosem.
    -Wiesz, ona nie ma zamiaru nic ci robić. Spokojnie możesz do niej podejść.- Oznajmił po czym sam podszedł do boksu i pogłaskał klacz. Z końca stajni rozległo się głośne rżenie. Słychać było uderzenia kopyt. Helios to wyjątkowy przypadek, ale odkąd Sam się z nim dogadał koń żąda tylko jego uwagi i to na wyłączność. Podszedł do jego boksu, koń krążył niespokojnie po boksie. Uderzył nogą w drzwi.
    -Spokojnie kolego. Zaraz pobiegasz.- Powiedział.- Jeśli chcesz możesz iść ze mną, wsiądziesz pójdziemy na spokojniejszą przechadzkę.- Zaproponował spoglądając na dziewczynę. Helios znów uderzył noga w boks.- Tylko szybka decyzja.- Dodał.

    OdpowiedzUsuń
  7. -Nigdy nie jest za późno by zacząć, ale nie będę zmuszać.- Odparł. On nigdy nie odczuwał strachu wobec tych zwierząt, ma respekt, ale nigdy strach. Konie go wyczuwają i same w tedy robią się niespokojne, zresztą z reguły im zawsze ufa. Chyba nawet bardziej niż ludziom.
    -Jeśli mogłabyś się odsunąć na bok.- Widział jak w Heliosie buzuje energia. Majestatyczne zwierze. Złapał za zasuwę boksu i otworzył ją, a koń wybiegł kłusem na zewnątrz. Mijając dziewczynę na chwilę się zatrzymał. Dostrzegał w niej obawę przed końmi, ale też chęć podejścia bliżej. Zagwizdał, a Helios stanął obok niego. Jego grzywa opadała mu na oczy, a uszy skierował na dziewczynę.
    -Nie patrz mu w oczy i wyciągnij rękę. Zawsze daję im wybór, czy chcą z nami przebywać czy nie.- Powiedział uśmiechając się do niej nieznacznie.

    OdpowiedzUsuń
  8. [A to zawsze jakiś się wymyśli :D Zazwyczaj pani sowa bierze pod swe skrzydła nowo przybyłych. Do Roxanne mogła mieć niezwykle matczyny odruch, przez to jak trafiła do obozu. Biedna zagubiona duszyczka, aż sama się prosiła aby się nią zaopiekować ^^ ]

    Eupsychia

    OdpowiedzUsuń
  9. Poklepał konia po łopatce i lekko się zaśmiał.
    -Będę leciał, Helios trochę się niecierpliwi.- Powiedział po czym odwrócił się na pięcie i ruszył ku wyjściu ze stajni z ogierem u boku.- Do zobaczenia i słodka kicia.- Rzucił przez ramię po czym wyszedł ze stajni. Helios złapał go za skrawek koszulki i lekko pociągnął, a on poczochrał go po grzywie po czym sprawnie wskoczył na jego grzbiet. Nie używał siodła i ogłowia. Po pierwsze Helios ich nie toleruje, a po drugie tak jest znacznie naturalniej i fajniej, bynajmniej jak dal niego. Spojrzał ostatni raz w stronę stajni po czym pojechał w stronę plaży.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Znając życie, to zapewne ja >D]

    Dzisiejszy dzień powoli dobiegał końca, więc postanowiła po raz kolejny polecieć na patrol obozu. Nigdy nie było wiadomo co się dokładnie dzieje, a wiedziała aż za dobrze iż często problemów tych biednych dzieciaków nie widać na pierwszy rzut oka. I oni nawet często nie przychodzą aby wypłakać się na ramieniu. Gdy tak rozmyślała o takich osobach, dojrzała nad brzegiem jeziora charakterystyczną niebiesko-blond czuprynę. Zrobiła koło, jedno, drugie. Aż w końcu wylądowała obok dziewczyny która jest tutaj już od sześciu lat. Którą właściwie wzięła pod swoje skrzydła niczym własną córkę. Przed dłuższą chwilę nic nie mówiła tylko z uwagą przyglądała się tafli jeziora, tak samo jak Roxy. W końcu się odezwała.
    - Nie za chłodno i nie za późno na takie przechadzki? - dopiero teraz obróciła głowę aby na nią spojrzeć. Trochę już o niej wiedziała, a mimo to dalej była dla niej wielką zagadką. Jednak wiedziała, iż nie może jej zmuszać do rozmowy, więc i nigdy nie zmuszała. Siedziała po jej prawej stronie, więc rozwinęła lewe skrzydło, delikatnie ją nim okrywając. Patrzyła teraz w milczeniu na powrót na coraz ciemniejsze jezioro. Może z nią chwilę posiedzieć ale wiedziała, iż za nie długo będzie musiała ją odprowadzić do jej domku. Siedziała na tyle blisko niej, że dziewczyna swobodnie mogła się oprzeć o jej duże cielsko (przecież smukłą to nie była).

    OdpowiedzUsuń
  11. Sam galopował wzdłuż plaży lekko się uśmiechając. Zwolnił, gdy po okolicy poniosło się echo grzmotu, a na horyzoncie błysnęło. Koń nagle się zatrzymał i zagrzebał kopytem w ziemi. Sam dotknął jego szyi.
    -Co się dzieje kolego?- Spytał pochylając się nieco nad jego kłębem.- Coś się dzieje…- Mruknął pod nosem na jego myślową odpowiedź. Dał mu lekką łydkę i skierował w stronę domków, których był niedaleko. Jego stał w sumie na plaży, ale również wyczuł, że coś się święci. Nawet jeśli był tutaj tylko, albo aż cztery lata potrafił już wyczuć kłopoty. Może to dlatego, że nie raz sam się w nie wpakowywał, albo wywoływał. Za zwyczaj winę zwalał na pecha. A przecież to nie jego wina, że gdy on postanowi iść sobie sam do lasu to w tym samym czasie jakiś piekielny również uda się na przechadzkę i to w to samo miejsce. W końcu jest synem jednego z wielkiej trójki, jego zapach jest bardziej intensywny, a poza tym czasem lubi pożyć na krawędzi i poczuć niebezpieczeństwo na karku.

    OdpowiedzUsuń
  12. Słysząc jej odpowiedź, również sama się uśmiechnęła. Spojrzała na nią kątem oka po czym odpowiedziała, podnosząc jedną brew do góry.
    - Czyli rozumiem, iż służę dobrze jako koc? I skoro nie jest dla Ciebie późno, to zapewne jesteś wampirem. Tak. To wszystko się zgadza. - uśmiechnęła się szerzej kącikiem ust. Dojrzała jej zachwianie, to jak otworzyła usta i zaraz je zamknęła. Delikatnie spoważniała.
    - Na wszystko jest czas w życiu. I na smutek i na szczęście. Tylko nie mieszaj jednego z drugim. - uśmiechnęła się trochę szerzej - Może kiedyś mi to powiesz, co masz do powiedzenia. Ale są czasami rzeczy z którymi najpierw musimy poradzić sobie sami. W swym sercu. - delikatnie przycisnęła ją do siebie mocniej skrzydłem, jakby chciała ją przytulić i tym sposobem dodać otuchy. Z Roxy nigdy nie miała problemów, gdy co poniektórzy opiekunowie czasami się na nią skarżyli. Pamiętała dobrze jak czasami stawała w jej obronie niczym lwica broniąca swego młodego. Przymknęła oczy, patrząc na coraz mniejsze słońce które chowało się za horyzontem coraz szybciej. Sama wiedziała, iż przeszłość potrafi kłuć i to przez wiele lat. Wiele razy powtarzała to tej blondynce. I chyba właściwie sama czekała na odpowiedni moment, aż będzie mogła więcej jej opowiedzieć o sobie.

    OdpowiedzUsuń
  13. [To ja przychodzę z propozycją eleganckiego kołczanu. Znaczy wyrobu eleganckiego kołczanu dla Pani Łowczyni. Cena: 30 oboli i wątek. Stoi? c: ]

    Id

    OdpowiedzUsuń
  14. Dość szybko znalazł się na ścieżce, która wiła się po placu, na którym stały domku reszty greckich bóstw. Helios zaczął nerwowo prychać i przebierać kopytami w miejscu. Sam rozejrzał się dokładnie i ujrzał powód niespokojnego zachowania konia. Zeskoczył z jego grzbietu i sięgnął po miecz, który miał przy sobie jeszcze po treningu. Teraz cieszył się, że nigdzie go nie odłożył. Z reguły zawsze miał jakąś broń przy sobie, ale czasem zostawia ją , czy to na arenie, czy to w domku.
    Rzucił najpierw w bestię kamieniem by odwrócić jej uwagę od dziewczyny. Potwór przygniatał kogoś swoim cielskiem dlatego też nie mógł dojrzeć kim jest ofiara jego ataku, jednak gdy bestia ruszyła w jego stronę rozpoznał Roxanne. Odskoczył przed atakiem przy okazji rozcinając bok bestii, która zaryczała z bólem. Ponowiła atak na Sama, jeden skok potwora powalił na ziemię herosa jednak ten nadział atakującego na swój miecz. Zepchnął z trudem z siebie cielsko po czym podbiegł do dziewczyny. Widział głębokie rany na jej ciele. Tego sama nie mogła opatrzyć.
    -Chodź to musi zobaczyć lekarz.- Stwierdził i pomógł jej podnieść się do pionu.

    OdpowiedzUsuń
  15. -Wygląda to dość poważnie.- Sam zawsze wyciągał pomocną dłoń i nie był bierny na krzywdy innych. Dlatego też na pewno go tak łatwo nie spławi. Zresztą w tej sytuacji każdy się z nim zgodzi, z ran nadal sączyła się krew, zaatakowała ją bestia nie mogła od tak to zignorować i zamknąć się w domku. Pokręcił głowa.
    -To chociaż mi pozwól się tym zająć. Jeśli masz wodę w kranie.- Zaproponował i kątem oka rozejrzał się wokół, ale ostatecznie jego wzrok spoczął na Roxanne. Zastanawiał się skąd bestia znalazła się w granicach obozu. Przecież to nie powinno być możliwe i w dodatku dlaczego akurat zaatakowała Roxy? Nie wyglądało to na przypadek, ale z drugiej strony nie chciał wyciągać pochopnych wniosków i snuć jakichś teorii rodem z kryminału.

    OdpowiedzUsuń
  16. [Mogłabyś Ty? Lubię zaczynać, ale mam zbroję do pisania c: ]

    Id

    OdpowiedzUsuń
  17. Wszedł za nią do domu zamykając za nimi drzwi. Odruchowo rozejrzał się po wnętrzu domku. W końcu nigdy tutaj nie był, chociaż niemal w każdym wygląda tak samo, dopiero po wprowadzeniu się jakichś herosów domek nabierał bardziej przytulnego klimatu, chociaż na przykład jego domek, od Posejdona podobał mu się w nienaruszonym stanie i w sumie cieszył się, że mieszka sam i miał nadzieję, że to się nie zmieni. Nie tylko przez wzgląd na mieszkanie, ale także swoja mamę. Posejdon niby ją kocha, a jeśli w obozie pojawi się jeszcze jedno jego dziecko to znaczy, że kłamał, a tego Sam nie chciał.
    -Potrzebuję bieżącej wody, a rany szybko się zagoją.- Powiedział przyglądając się jej.

    OdpowiedzUsuń
  18. Wszedł do łazienki i odkręcił kran tak by woda spokojnie z niego wypływała. Spojrzał na Roxanne i uśmiechnął się zachęcająco. Gdy podeszłą wsunął palec pod wodę i chwycił lekko jej dłoń, którą również podsunął pod wodę. Zamoczonym palcem dotknął jej dłoni, a strużka wody zaczęła wić się wzdłuż jej ramienia, aż do piersi, rannych barków. Woda sięgała każde najmniejsze zadrapanie i zasklepiała je. Z ranami po pazurach szło to nieco dłużej. Trwało to dłuższą chwilę, ale w końcu zostały tylko ledwo widoczne różowawe ślady. Cofnął rękę, a woda spłynęła do zlewu. Zakręcił kran.
    -I po kłopocie.- Powiedział i wytarł wilgotną dłoń w koszulkę. Zatrzymał na niej na chwilę spojrzenie po czym wycofał się z łazienki.

    OdpowiedzUsuń
  19. Kątem oka dostrzegł coś pojawiającego się na ścianie. Już miał jej o tym powiedzieć, gdy to coś zaczęło przypominać wyrazy. Jedno słowo, którego znaczenia nie rozumiał i następne po grecku. Patrzył jak napisy się pojawiają, a inne znów znikają. Nie czytał ich, w końcu mogło to być dla niej coś ważnego i osobistego, a sam nie lubił gdy narusza mu się jego prywatność, więc również stara się tego z reguły nie robić. Spojrzał tylko na nią i uśmiechnął się lekko.
    -Aż wstyd, że jedynym miejscem na kryjówkę moich tekstów był materac łóżka.- Pokręcił głową na własne słowa. Wiedział czyją jest córką, ale tak wychodziło, że nigdy nie był świadkiem jak używa swoich mocy, aż do teraz.
    -Dobrej nocy.- Rzekł i ruszył do drzwi. Nie śledząc już napisów na ścianie, ani już na nią nie patrząc. I tak pewnie chciała się już go pozbyć.

    OdpowiedzUsuń
  20. Delikatnie zmarszczyła brwi, patrząc na nią zatroskana, gdy to wszystko jej mówiła. Wiele razy słyszała podobne zdania. Lecz wiedziała, iż to tyczy się po prostu tęsknotą tą samą jak wyjeżdża się do szkoły z internatem. Mogła przez te parę lat tylko domyślić się, iż problem tej szczególnej dziewczyny jest zgoła inny. Westchnęła cicho.
    - Każdy za kimś tęskni. Nawet ja za kimś tęsknię. Ale pamiętaj, iż nigdy nie wolno ci nawet myśleć że wszystko straciłaś. Zawsze jest coś lub ktoś co pcha Cię do przodu. Dlatego tu jesteś i trenujesz. - delikatnie się zakołysała, gdy zmieniała główną łapę o którą się opierała. Delikatnie przechyliła głowę w jej stronę.
    - Pamiętaj, że zapewne oni również za tobą tęsknią. Gdziekolwiek by nie byli. - uśmiechnęła się pokrzepiająco. Oczywiście brała pod uwagę, iż jeden z nich bądź wszyscy nie żyją. Ale dla wielu ludzi śmierć nie oznaczała końca i miała szczerą nadzieję, iż kto jak kto ale dziewczyna to zrozumie. Westchnęła cicho.
    - Wiesz co, powiem ci iż możesz tęsknić. Ale nie sprawiaj aby tęsknota zajmowała każdą twą myśl. Bo to później będzie coraz bardziej boleć, a nie będzie lepiej. Uwierz mi.- sama również delikatnie się o nią oparła, na tyle na ile mogła. Sama przez wiele lat swego istnienia, dużo przeszła. W zasadzie rady które dawała, sama kiedyś zastosowała w swoim życiu. Teraz miała ochotę siedzieć tutaj z Roxy jak najdłużej.

    OdpowiedzUsuń
  21. Odprowadził Heliosa na pastwisko po czym udał się do swojego domku.
    Stanął na środku i zaczął się rozglądać. Jego wzrok zatrzymał się na ramce ze zdjęciem ukazującym jego z mamą, ojczymem i młodszym bratem. Pokochał obóz, który stał się dla niego drugim domem, ale to jest jego prawdziwa rodzina i nawet Steve jest bardziej dla niego ojcem niż Posejdon. Przykre, ale prawdziwe. Tęskni za domem, bliskimi, ale wiedział, że nie myłby wrócić do domu. Narażać ich na niebezpieczeństwo jakim on dla nich byłby. Ściągnąłby potwory na nich prędzej czy później, a nie wybaczyłby sobie, gdyby coś się im stało.
    Z cichym westchnieniem pokierował się do łazienki, gdzie wziął długi prysznic.

    OdpowiedzUsuń
  22. Męczyły go koszmary przez co rzucał się niespokojnie w łóżku. Śniło mu się, że obóz płoną, że potwory zaatakowały Olimp, że jego rodzina nie żyje, a najgorsze było to, że to z jego miecza zginęli i kiedy we śnie zabijał matkę przebudził się zlany potem. Dyszał ciężko jakby przed chwilą przebiegł co najmniej maraton. Spojrzał na zegar stojący na szafce. Środek nocy… Przetarł twarz dłońmi i podniósł się z łóżka. Teraz to już na pewno nie zaśnie. Wzdrygnął się na samą myśl o koszmarze.
    Zarzucił na siebie luźny dres i wyszedł przed domek by zaczerpnąć świeżego powietrza. Musiał chwilę odetchnąć. Jego wzrok sunął po linii drzew, domakch rysujących się miedzy nimi… Wszystko było jak trzeba, spokój jak nigdy panował w obozie… Dobrze, że to był tylko koszmar.

    OdpowiedzUsuń
  23. [ Trzeba coś wymyślić, żeby się coś działo.... Może niech coś zaatakuje obóz i poturbujemy Sama :D <3 ]

    Sam po kilku minutach wpatrywania się w obóz ruszył przed siebie. Wsunąl dłonie do kieszeni i po prostu szedł przed siebie wcale nie myśląc, że przechadzki o tej porze nie są dozwolone. Najwyżej go ktoś przyłapie, wlepią mu karę - cóż nie pierwszy i na pewno nie ostatni raz. Zresztą to samo może stać sie za dnia jak i w nocy, więc w sumie to nawet nie widział sensu tego zakazu. No chyba, że Chejron zrobił to by mieć święty spokój.
    Sam zaczął liczyć kiedy ostatni raz był w domu. On także był całorocznym przez co na prawdę rzadko widywał się z rodziną, która za pewne żyje sobie szczęśliwie nie martwiąc się niczym, a bart to na pewno go już za dobrze nie pamięta, ale w końcu ma tylko te pięć lat. Zdecydowanie będzie musiał poprosić Chejrona, albo Pana D. o przepustkę chociaż na weekend, by ich odwiedzić i odsapnąć od obozowej rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
  24. Dość niespodziewanie rozległ się alarm dochodzący z granic. Sam zatrzymał się i nasłuchiwał. To nie było byle coś inaczej strażnicy sami by się tym zajęli nie budząc wszystkich do życia. Ktoś lub coś atakuje obóz. W kilka minut niemal wszyscy herosi powstawali, pochodnie zapłonęły rozświetlając cały obóz. Jedni biegli w jedna stronę inni w drugą, niektórzy wzajemnie się przekrzykiwali. Zapanowało zamieszanie, które Chejron, gdy się zjawił, starał się opanować. Inni dobywali broni.
    Sam szybko pobiegł do domku, gdzie przebrał się w zbroje i wziął miecz po czym nie zważając na nikogo ruszył w stronę granic do strażników – pierwszej linii obrony obozu. Skoro wznieśli alarm na pewno potrzebowali pomocy. Zniknął w lesie, słyszał przed sobą krzyki, powarkiwania i wiele innych. Z nikąd skoczył na niego ten sam stwór który zaatakował wcześniej Roxanne. Chwilę się z nim siłował starając sięgnąć miecz, gdy mu się udało przebił bok bestii i zwalił jej ciało z siebie. Miał podrapane ramię i policzek. Splunął po czym ruszył dalej. Bestii przybywało. Nie rozumiał co się dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  25. Potwory spychały ich z granicy obozu. Musieli się cofnąć by przeżyć. W połowie drogi wraz ze strażnikami wpadł na herosów, którzy gotowili się do walki. Kilka chwil później każdy już walczył, o obóz, o własne życie. W zamieszaniu walki odłączył się od grupy herosów, z którą walczył był otoczony przez kilka bestii, które okrążały go powarkując. W końcu jedna z nich skoczyła, nadziała się jednak na jego miecz jednak gdy reszta zaatakowała na raz nie miał już szans. Czuł jak zęby i pazury przebijają jego ciało i nawet zbroja nie była w stanie tego powstrzymać, bo tylko do pewnego momentu osłabiała ścisk szczęk, ale pancerz zaczął pękać. Osunął się na ziemię po której zaczęły go szarpać jakby próbowały wyrwać swojemu towarzyszowi zdobycz. Kątem oka dostrzegł strumień. Resztkami sił skupił się na wodzie. Zrobił z niej ścianę, która mocno spłynęła na potwory. Zmył je z siebie, ale podziałało to tylko na krótką chwilę. Znów na niego skoczyły jeszcze bardziej rozwścieczone. Nie miał już siły skorzystać z tak małej ilości wody. Czuł tylko kły i pazury.

    OdpowiedzUsuń
  26. [Okej. Masz ochotę zacząć? Czy ja mam napisać początek? I cieszę się, że podoba ci się karta.]

    OdpowiedzUsuń
  27. Blond włosy leżały porozrzucane po poduszce. Pierwsze promienie słońca oświetlały je, tworząc złote refleksy. Powieki dziewczyny lekko zadrgały. Otworzyła oczy, wpatrując się przez chwilę w sufit.
    Wstała powoli marszcząc czoło. Gdzie… gdzie była? Jej wzrok padł na dużą, kolorową mapę, powieszoną tak, by z każdego kąta pokoju mogłaby ją dostrzec. Podeszła bliżej. Obóz herosów. Ta nazwa nic jej nie mówiła. Przeszukiwała pamięć, by znaleźć coś cokolwiek. Nic. Pustka.
    Kim była? Imię, nazwisko… Nawet przydomek, byleby tylko czegoś się dowiedzieć. Ile ma lat? Dotknęła dłonią, chropowatą , drewnianą ścianę. Tutaj mieszkała. Od kiedy? Tylko wciąż powtarzające się pytania. Gdzie były konkrety?
    Wyszła z pokoju, w którym się obudziła. Dojrzała na podłodze, strzałkę wskazującą inne drzwi. Toaleta Dotknęła klamki i zdecydowanym ruchem ją wcisnęła. Znalazła się w niewielkim pomieszczeniu, z wykafelkowaną podłogą. Spojrzała w lustro.
    Niska, szczupła dziewczyna, o lekko falowanych blond włosach i ciemnych oczach. Ubrana w krótką, zielona koszulę nocną. Tak wyglądała. I co dalej?
    Odwróciła się słysząc odgłos pukania. Podbiegła w kierunku skąd dochodził dźwięk. Zawahała się przez chwilę. I otworzyła drzwi do jej domku.

    [Śliczny gif w karcie]

    OdpowiedzUsuń
  28. Zamrugał parokrotnie i utkwił w niej spojrzenie, musiał się na czymś skupić.
    -Pomóż mi doczołgać się do wody. Muszę stanąć na nogi.- Wychrypiał cicho, ale miał nadzieję, że go zrozumiała.- A tobie nic nie jest?- Spytał po czym zaczął kaszleć. Starał się to jakoś stłumić by nie robić hałasu, jeszcze tego by brakowało,ze ściągnąłby na nich więcej potworów.
    Czuł jak krew sączy się z ran i brudzi ubranie pod zbroją.

    [ Moja wena gdzieś się ulotniła ;_; ]

    OdpowiedzUsuń
  29. [Ah, też go kocham za wilki i wygląd xD Martwiłam się, że będzie jakiś sprzeciw na wilki w Obozie, więc ciesze się, że są akceptowane :)
    Uh, przerabiałam już tak wiele takich powiązań T_T Więc może zrobić coś takiego innego...może mimo iż dziewczyna jest Łowczynią Artemidy to dogadują się, może traktują jak rodzeństwo. Dziewczyna może byc na niego teraz zła za to, że cztery lata nie dawał znać o sobie i że dał się zaciągnąć do Podziemi]

    Casper

    OdpowiedzUsuń
  30. [Od chwili gdy on dopiero pojawia sie w Obozie :D Będzie ciekawie jak go dziewczyna walnie przy innych...chociaż on pewnie się zacznie śmiać xDD]

    OdpowiedzUsuń
  31. - Hej... Kim jesteś? - spytała się ostrożnie. Ta dziewczyna przychodziła do niej codziennie? Czy dopiero pierwszy raz? Aria przesunęła się tak, by mogła wejść do środka. Przyjrzała się jej. Żadnych wspomnień na jej temat. Nic.
    Czy było w porządku. Nie. Nic nie było dobrze. Czuła się potwornie. Dziwnie w swoim ciele. Jakby... obco. Była obca dla siebie samej. Przerażająca była świadomość, że inni ludzie wiedzą o niej więcej, niż ona sama.
    - Kim ja jestem? - spojrzała w oczy dziewczyny.

    OdpowiedzUsuń
  32. Wiedział, że jeśli pojawi się w Obozie to zarobi w łeb od Roxanne, przed wyjściem z Obozu obiecał jej, że będzie się odzywał systematycznie, a zamias tego zamilkł na cztery lata. Lecz nie jego winą było to, że w Podziemiach nie było zasięgu.
    Chociaż teraz miał jednak gorszy problem, wielu obozowiczów bało się jego wilków, które jak szczeniaki skakały i zachęcały do zabawy.
    Zdązył już uspokoić jakąś przestraszoną córkę Afrodyty i właśnie odwrócił się by zobaczyć gdzie poleciał Illia i Sabaton, gdy nagle stanął twarzą w twarz z Roxanne.
    - Cześć, maleńka - uśmiechnął się uroczo jak na niego. Spodziewał sie awantury lub nagłego ciosu, który powali go na ziemię.

    OdpowiedzUsuń
  33. [Oj, ile ja się tego gifa naszukałam! Też się witam, a co do wątku, to chętnie, ale masz może jakieś pomysły? xD]

    Aurora

    OdpowiedzUsuń
  34. [Chwilowo i mi brakuje pomysłu, więc na razie możemy sobie odpuścić wątek. I tak mam już ich kilka, a nie chcę nikogo zaniedbywać, bo nie przepadam za pisaniem na siłę. Aczkolwiek dziękuję za powitanie, mam nadzieję, że tym razem blog przetrwa dłużej. ♥]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  35. [Nie będzie potrzeby męczenia, jeśli tylko podrzucisz jakiś pomysł ^^ Bo sama jestem w tym totalnie beznadziejna x.x]

    Caspian

    OdpowiedzUsuń
  36. Wiedział, że są obserwowani, ale wcale go to nie ruszało. Ważniejsze było, aby dziewczyna nie wpakowała mu w ciało kilku strzał więc musiał nieco załagodzić sytuację. Problem w tym, ze nie miął pojęcia jak to zrobić teraz.
    Rozumiał jej złość, pretensje i bez sprzeciwu zgadzał się z tym, że mogła mu zrobić poważne kuku w zemście za zostawienie jej na cztery lata bez żadnej wieści.
    - W Podziemiach...Hades nie chciał mnie wypuścić tak łatwo – wyjaśnił, dość znacząco ściszył głos. Nie chciał by wiele osob o tym wiedziało. Zerknął na boki, gdy koło nich pojawiły się zaginione wilki. Illia jak zwykle najbardziej odważny podszedł i szturchnął Roxanne ciekawsko. Anubis i Sabaton trzymali się z tyłu, pomrukując coś niewyraźnie.
    - Nie mogłem się odezwać nawet, zaskoczy cię fakt, że nie ma tam zasięgu? - dotknął grot, który napierał na jego klatkę piersiową. Odsunął powoli strzałę od siebie.- Nie zrobisz mi krzywdy, jesteś zbyt kochana – niemal się zaśmiał.

    OdpowiedzUsuń
  37. [Może niech jeden z synów Aresa dostanie jakiegoś ataku szału i zaatakuje pierwszą lepszą osobę, a że Aurora będzie stać najbliżej, to ten się na nią rzuci. Dziewczyna rzuci się do ucieczki i gdzieś w lesie napotka na Roxanne. Moja Aurora jest beznadziejna w walce i wychodzi bez szwanku tylko dzięki umiejętności przewidzenia, gdzie ruszy przeciwnik, jednak teraz będzie w takim szoku, że nie będzie umiała powiązać ze sobą faktów. Może tak być? Chyba nic lepszego nie wymyślę :c]

    Aurora

    OdpowiedzUsuń
  38. [Okay! :3]

    Strategia została obmyślona, członkom drużyny przydzielone zostały zadania i w tej chwili Caspian musiał już tylko dotrzeć do wyznaczonego miejsca. Jego towarzyszka gdzieś zniknęła, a on sam nie miał już zbyt dużo czasu. Tym razem przypadła mu obrona flagi. Jemu i Roxy, łowczyni Artemidy. W zasadzie dobór był idealny, łuczniczka i geniusz fechtunku. To mogło się udać. Ale cholera, gdzie ona się podziała?! Mamrocząc pod nosem ruszył spokojnym truchtem, trzymając dłoń na głowicy swojego miecza.
    Miał szczerą nadzieję, że kiedy dobiegnie na miejsce, Roxy już tam będzie. Nigdy nie traktował bitwy o flagę śmiertelnie poważnie, ale naprawdę lubił wygrywać, jak każdy z resztą. I zależało mu na tym, szczególnie, że wraz z kilkorgiem dzieci Ateny obmyślili całkiem niezłą strategię.

    Caspian

    OdpowiedzUsuń
  39. Wbiegł na maleńką polankę i odetchnął z ulgą, widząc klęczącą na ziemi Roxy. Przeszedł obok niej i cupnął nieopodal, opierając się o porośnięty mchem głaz, uprzednio dobywając miecza. Usiadł wygodnie i przyglądał się lśniącej powierzchni ostrza.
    -Myślałem, że się zgubiłaś - powiedział nagle, przenosząc wzrok na kucającą dziewczynę.

    Caspian

    [Przepraszam, że tak krótko, coś mi się wena ulatnia x,x]

    OdpowiedzUsuń
  40. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  41. [Ja po prostu wzięłam za dużo na siebie xd i nie umiem odmawiać, jeśli chodzi o wątki xD]

    Caspian uśmiechnął się pod nosem.
    -No co? Zniknęłaś mi nagle z oczu i nie mogłem cię znaleźć - wzruszył ramionami. Spojrzał w niebo, gdy tylko usłyszał dźwięk rozpoczynający bitwę. Zmrużył powieki i uśmiechnął się, rozkoszując się tą melodią. - Hmmm - zastanowił się przez moment. - Nie wiem. strategię mamy niezłą, ale jeśli chodzi o skład drużyny.. - wzruszył ramionami. - Tobie też Chejron zabronił używać pełni mocy? - zapytał, unosząc brew. - Na mnie patrzył spode łba, kiedy planowaliśmy i już wiedziałem o co mu chodzi - westchnął cicho.
    Fakt, że on sam musiał uważać na to, co robił, odrobinę utrudniał mu całą sprawę. Gdyby tylko chciał, mógł sprawić, że każdy, kto będzie ich atakował, zapomni o tym, co powinien robić.

    Caspian

    OdpowiedzUsuń
  42. Obserwował ją z cieniem uśmiechu, spoważniał wyraźnie.
    - Jak miałem powiedzieć, niedawno wyrwałem się stamtąd...a teraz...dopiero na ciebie natrafiłem - przekrzywił głowę.- Chodź może stąd, co? Mam wrażenie, że wszyscy się gapią - skrzywił się.
    Ruszył powoli w kierunku jeziora. Lubił tam spacerować kiedyś i teraz też.
    - Chciałem się jakoś spotkać z tobą i wyjaśnić wszystko, ale Hades był nieugięty...wiesz jak to bogowie, miał swój humorek i nie szlo go przekonać, dopiero teraz się ugiął i dał mi trochę pożyć w normalnym świecie - mówił spokojnie, zawsze dużo jej mówił bo wiedział, że może.

    [Uh, wybacz. Byłam pewna, że odpisałam ;/]

    Casper

    OdpowiedzUsuń
  43. [ Dziękuję serdecznie za miłe powitanie i jak najbardziej z wielką ochotą pomyślę nad wspólnym wątkiem. Zwłaszcza, że wydaje mi się, iż może być on interesujący, zważywszy na bardzo określony stosunek Łowczyń do mężczyzn. Nasze postacie są w podobnym wieku i oboje zamieszkują Obóz już od dłuższego czasu (pozwolę sobie tylko spytać od jak dawna jest Roxy w gronie towarzyszek Artemidy?), to najprawdopodobniej się znają. Pytanie tylko jak dobrze i jakie relacje między nimi by były. Przy okazji zachwycę się jeszcze nad przecudownymi kotami, faktycznie towarzysze idealnie pasujący do wiedźmy.
    Jak rozumiem mam do czynienia z Administratorką, zatem pozwolę sobie spytać. Na blogu mamy rok 2014, tak? Bo nie mogłam znaleźć jednoznacznej informacji na ten temat, tylko wspomnienie, że jest już po wydarzeniach z Kronosem. ]

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  44. [ Fajnie mieć siostrę, to pewne… Ale jeszcze fajniej mieć taką siostrę, która potrafi doskonale walczyć, jest też ogólnie nieśmiertelna i dlatego ma tak wiele czasu, aby z dobroci serca podszkolić nieco swoją własną krewniaczkę… Tak, to była taka mała sugestia odnośnie wątku. Bree jest po uszy zanurzona w mgłę i magię, tak więc odstaje jeśli idzie o władanie bronią. Czy Roxy zechce być tak dobra, i nauczyć ją paru sztuczek…? :) ]

    Bree

    OdpowiedzUsuń
  45. [ Okej, to fajnie :) Tylko zapytam się, jak dawno Roxy wstąpiła do Łowczyń? Bo nie wiem, czy czegoś nie przegapiłam, ale nie wyczytałam tego z karty. Chyba jakoś niedawno, prawda? Zdjęcia sugerują, że faktycznie wygląda na starszą od mojej Bree, a przecież wiadomo, że po dołączeniu do Artemidy, czas staje w miejscu i panie zostają w tym samym ciele do końca życia :) ]

    Bree

    OdpowiedzUsuń
  46. [ Oj, to wizerunek wobec tego mnie zmylił, bo ta pani zdecydowanie nie wygląda tylko na dwanaście lat. Myślałam przez to, że może była nieco starsza. Niemniej jednak korzystając z podpowiedzi zawartych w karcie. No niestety nad jezioro mój pan pchać się nie powinien, z łuku też nie strzela, a co by miał robić w piwnicy domku Apolla to już w ogóle nie wiem, bo akurat ostatnie co o nim mogę powiedzieć, to jakoby posiadał namiastkę choć słuchu muzycznego. Powiedz mi tylko, czy Roxanne skupiła się na walce, czy może posiada jakieś umiejętności odziedziczone dzięki pokrewieństwu z Hekate? ]

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  47. [ Dobra… czyli dla upewnienia się: Zainteresowała się służbą u Łowczyń jak miała dwanaście lat. Przeszła szkolenia i treningi… I dołączyła tak oficjalnie dopiero niedawno. Czyli zatrzymała się na wieku 17/18 lat, tak? Wybacz, że tak dopytuję, ale wolę się upewnić i po prosto się orientować :) I wracając do Twojego pytania, to gdybyś mogła zacząć, byłabym bardzo wdzięczna :) ]

    Bree

    OdpowiedzUsuń
  48. [ Mogą być już umówione, wyjdzie na to, że spotykają się w miarę regularnie :) ]

    Bree

    OdpowiedzUsuń
  49. [Dzień dobry i dzoękuję za miłe słowa. Też mam taką nadzieję ^^]

    Claire Ross

    OdpowiedzUsuń
  50. [A dziękuję pięknie za powitanie :)
    To świetnie, że komuś karta przypadła do gustu :D Taki był cel xd]

    Ross Masconi

    OdpowiedzUsuń
  51. [ Ach, no to jak ona nie taka drobna i dziecięca, to zmienia postać rzeczy, bo nie wyklucza się w tym momencie propozycja ewentualnego sparingu gdy nie wpadniemy kompletnie na nic innego. I będę zadawała mnóóóstwo pytań, może mnie naprowadzą na coś, więc to tak w ramach szukania weny twórczej. Czy Twoja panna bywała już z Łowczyniami poza Obozem? Czy dopiero planujesz jej takie wycieczki od momentu dołączenia już w pełni oficjalnie? ]

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  52. Jak zwykle trochę się spóźniła. Nie lubiła tego, jednak tym razem wcale nie zaspała, a po prostu miała dodatkowe zadanie w postaci wysprzątania boksów z pegazami. Te pierzaste konie brudziły bardziej niż jakiekolwiek inne zwierzęta na świecie, dlatego doprowadzenie ich stajni do względnego porządku wymagało od Bree nie tyle co umiejętności magicznych… a SUPER umiejętności magicznych. I przy okazji mnóstwo cierpliwości. Wpadła na arenę dziesięć minut po południu, gotowa poświęcić resztę dnia (przynajmniej do obiadu) na naukę władania białą bronią. Może nie była w tym tak tragiczna, jak co poniektóre córki Afrodyty, jednak wiedziała, iż jeszcze sporo jej brakowało, aby uznała, iż osiągnęła poziom co najmniej zadowalający. Na szczęście trafiła na bardzo dobrą nauczycielkę, która tylko przy okazji była jej siostrą - a przynajmniej tak czysto teoretycznie, ponieważ od niedawna nie mieszkała już w domku ich matki. Zamieniła czary na łuk, zostając wierną towarzyszką bogini Artemidy.
    — Wybacz mi spóźnienie, Rox… — wydyszała zmachana, podbiegając do stojącej na środku areny jasnowłosej dziewczyny. Przy niej Bree czuła się jeszcze bardziej dziecinna, niż normalnie. I podejrzewała, że nawet za dziesięć lat, gdy ona sama podrośnie, a Roxanne nadal będzie wyglądała jak każda normalna nastolatka, to wrażenie nie przeminie. — Gotowa złoić mi skórę? Czwarty raz w tym tygodniu…? — uśmiechnęła się w miarę pogodnie, zwłaszcza jak na kogoś, kto co chwilę przegrywał, gryząc piasek bądź krzywiąc się na widok kolejnych rozcięć. Oby tylko darowały sobie lekcję strzelania z łuku… Przecież Bree kompletnie nie nadawała się na kogoś, komu należało powierzyć w opiece mnóstwo ostrych strzał…

    Bree

    OdpowiedzUsuń
  53. [ A bo po prostu kombinowałam czy podczas jakiejś misji mojego pana, mogli na siebie wpaść i potem wydarzenia z tamtego okresu ciągnęłyby się za nimi aż do Obozu. Z moją weną to w ogóle jest jeden wielki koszmar w dniu dzisiejszym, więc najprawdopodobniej zaraz się poddam i stwierdzę, że odezwę się pod koniec tygodnia, ale jeszcze jedno podejście może. Co powiesz na małe zamieszanie? Najpierw o mało Roxy nie postrzeliła nieostrożnie z łuku Charliego, a teraz z kolei zaginął jej jeden z kociaków i późnym wieczorem robi mu nalot na domek, święcie przekonana, że to jego wersja odwetu? (Oczywiście w ogóle niezgodna z prawdą, o co on by się tylko zirytował…) ]

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  54. [taa jakos tak lubie tu wracac. ;)
    yhmm *przytakuje* taka z niej nieogarnieta sierotka, gdzie tez nie wi co ze soba poczac xD]

    Isobel

    OdpowiedzUsuń
  55. [ Wydaje mi się, że to nawet lepiej pasuje byś Ty zaczęła. W końcu to Twoja postać ma się dobijać do mojej z pretensjami (mam dziwne wrażenie, że ten wątek to ani długi, ani przyjemny nie będzie…). ]

    Charlie

    OdpowiedzUsuń
  56. Wzruszył ramionami.
    - Nie mam pojęcia czy nie będzie chciał mnie tam z powrotem, ale musze przyznać, że podobało mi się tam lecz i tak wolę chodzić po tym świecie, jest tu o wiele więcej ciekawych rzeczy - wyjaśnił z cieniem uśmiechu.
    Objął ja nagle ramieniem i nieco do siebie przyciągnął. Z boku często wyglądali jak przyjaciele lub para, a Casperowi nie przeszkadzało to.
    Miał gdzies opinie innych, liczyło sie to, ze ją lubił i starał się chronić.
    - Nie martw się, nastepnym razem zanim zniknę to dam ci znac o tym i wykombinuję sposób by utrzymywać kontakt z tobą...teraz jestem bardziej cwany niż kiedyś - obiecał jej. Cmoknął ją w skroń jak to zawsze miał w zwyczaju.

    OdpowiedzUsuń
  57. Kojarzył tę sytuację. On sam już niejednego obozowicza posłał do szpitala, ale przecież Chejron nie mógł zabronić mu używania miecza. Gdyby to zrobił i nakazał mu posługiwać się tylko sztyletem bądź pięściami, byłoby to chyba najbardziej niesprawiedliwe polecenie, jakie by wydał.
    -Cóż, taka już jego rola - odparł, prychając cicho i wyjął z wysokiego buta jeden z wielu ukrytych w jego zbroi sztyletów. Sprawnie obrócił ostrzem w dłoni, przez cały czas uśmiechając się pod nosem. - Jestem ciekawy, co godnego uwagi się dzisiaj wydarzy - stwierdził, chwytając sztylet w dwa palce i rzucając nim w pień stojącego nieopodal drzewa.
    Strzał w dziesiątkę.
    Na twarzy chłopaka zamajaczył posępny uśmieszek.

    Caspian

    OdpowiedzUsuń
  58. -To nie jest specjalnie ciekawe - uznał, podnosząc się z miejsca i chowając Spiro do pochwy. Podszedł do drzewa, w pień którego wbity został sztylet. Wyrwał go i przewracając w palcach, podrzucił i chwycił w locie za rękojeść. Schował go z powrotem w but i westchnął cicho. On sam lądował zazwyczaj tam, gdzie był najbardziej potrzebny.

    Caspian

    OdpowiedzUsuń

  59. Posłała uważne spojrzenie na kołczan, a następnie błyszczące w słońcu strzały, wreszcie przełykając cicho ślinę. Nie potrafiła powiedzieć dlaczego, jednak nie czuła się zbyt pewnie w towarzystwie łuków i ich właścicieli. Pewnie dlatego nie dogadywała się zbyt dobrze z dziećmi Apolla, a już tym bardziej wolała unikać towarzystwa Łowczyń Artemidy. Z jednym, małym wyjątkiem, naturalnie… Mając jednak czternaście lat, i trafiając do Obozu Herosów po raz pierwszy w życiu, przeżyła dość groźnie wyglądający wypadek, właśnie z udziałem łuku oraz ostrej strzały. Była to bitwa o sztandar, którą zakończyła na noszach, z przebitą łydką. Do dziś nie wiedziała nawet czyja strzała ją ugodziła, jednak prawdopodobnie od tamtej pory jest to bezsprzecznym powodem jej niechęci wobec tego typu broni. Dlatego od razu odrzuciła opcję nauki strzelania, skupiając się na dwóch pozostałych możliwościach. Połyskujący w promieniach słońca miecz wydawał się duży i nieporęczny, a Bree nie lubiła tracić czasu na targanie ciężkiej broni…
    — Hmm, myślałam o sztylecie… — stwierdziła w końcu z namysłem, wskazując palcem na niewielkie, smukłe ostrze, schowane w pochwie, przypiętej do paska stojącej naprzeciwko niej blondynki — Jest poręczny, lekki i można go łatwo zakamuflować. Zwłaszcza przy pomocą magii… — a przynajmniej tak jej się zdawało. Miała już do czynienia z paroma sztyletami, jednak po jakimś czasie każdy z nich pękał, kruszył się lub rozpadał na małe kawałeczki. Niektórzy uważali, że biedna Bree musiała być przeklęta, jednak ona sama miała wrażenie, iż żaden z tych maleńkich przedmiotów nie był w stanie zdzierżyć wystarczającej ilości magii, jaką w nie wkładała. Wiadomo, iż walcząc, korzystała równocześnie z wielu sztuczek. Ani jeden z przysposobionych przez nią dawniej sztyletów nie wytrzymał dłużej niż miesiąc.

    Bree

    OdpowiedzUsuń
  60. Zerknął na nią i uśmiechnął się pod nosem.
    -Nieprawda - mruknął obrażony. - Po prostu się nudzę.. a kiedy się nudzę, lubię sobie poćwiczyć - wzruszył ramionami.
    Z iskrzącym zainteresowaniem w oczach obserwował jak dziewczyna naciąga cięciwę. Zawsze w jakiś sposób pociągała go umiejętność posługiwania się łukiem. Może to dlatego, że ta broń była dla niego czymś nieuchwytnym, nieznanym. Sam nigdy nawet nie planował chwytania się za łuk, wolał walkę wręcz. Uważał łuczników za cichych zabójców, czasami za tchórzów, ale doceniał ich, ponieważ gdyby nie oni wiele bitew zostało by przegranych.

    Caspian

    OdpowiedzUsuń
  61. [podsunęłaś mi ciekawy pomysł o skrzypcach, mam nadzieje że się spodoba]
    Była zaledwie 3 rano Leila już nie spała męczona wizjami umierającej w męczarniach matki. Leżała w łóżku ale wtedy jeszcze bardziej panikowała. Postanowiła się przejść po obozie, zastanawiała się co ją uspokoi? Woda? To za mało kolejne wspomnienie matki i wizyty u ojca. Potrzebuje muzyki, ale skąd? Przechodząc koło domku Hekate przypomniała sobie że jedna z jej córek -Roxanne posiada skrzypce. Obróciła głowę do tyło nikogo za nią nie było, popatrzała w lewo i w prawo również nikogo tam nie było. Po cichu zakradła się do domku, wszyscy spali. Chodziła na palcach pomiędzy łóżkami aż wreszcie je zobaczyła stały koło łóżka Roxy. Leila tak długo nie grała na skrzypcach. Wzięła je szybko w ręce rozejrzała się jeszcze raz i biegiem udała się nad wodę. Usiadła na samym brzegu, w myślach wciąż powtarzała:Nie myśl o ojcu, nie myśl o matce. Popatrzała w głębiny wody mała łezka zaplątała jej się w oku. Wzięła skrzypce do rąk, powoli smyczkiem muskała delikatne struny. Palce sama tańczyły po strunach. Melodia najpierw była cicha i spokojna ale z czasem stawała się coraz głośniejsza i dynamiczna. Siedziała i grała dość długo, tak długo do puki się nie uspokoiła. Potem poszła z powrotem do domku. Położyła się na swoim łóżku skrzypce schowała pod łóżkiem. Zostawi ja sobie na kilka tygodni-trzeba sprawdzić jak radzą sobie z wodą :D

    Leila

    OdpowiedzUsuń
  62. - Jesteśmy... przyjaciółkami? - Aria spojrzała niepewnie na dziewczynę. Jeśli znały się już dłużej... To jak musiała się czuć, widząc, że jej nie pamięta?
    Same pytania... Zero odpowiedzi. Aria była zagubiona. Błąkała się nie wiedząc co z czym połączyć. Uczucie braku własnej historii... Przerażało.
    - A czy... ktoś mnie jeszcze zna? Tam na zewnątrz? - może ktoś tam pomoże jej odzyskać wspomnienia chociaż z poprzedniego dnia? Jakiś mocny impuls z jego strony zadziała... Ale czy ktokolwiek chciałby się z nią przyjaźnić? Z kimś, kto po śnie nie będzie nic wiedzieć? Jak niemowlę, od nowa poznaje świat.

    OdpowiedzUsuń
  63. -Dzieki.- Wychrypia i zamruga parokrotnie oczami by si skupic. Siegnal po swoj miecz i zacisnal na nim palce.- Idz jesli musisz, poradze sobie.- Dodal i z grymasem na twarzy przysunal sie do wody. Zanurzyl w niej dlon. Od razu lepiej. Czul jak sily do niego wracaja, musial ich miec na tyle by wytrwac atak i moc pomagac reszcie. Nie lubil siedziec bezuzyteczny i teraz mimo ran mial zamiar wrocic do walki i bronic swojego domu.

    [ Sorki, ze nie odp na maila, ani tutaj, ale komp mi nawalil, a na tele mi slabo wszystko chodzi -.- Bede pewnie w kratke, mam nadzieje, ze to konca tygodnia oddadza mi kompa ;) ;** ]

    OdpowiedzUsuń
  64. Westchnęła cicho i zmarszczyła delikatnie brwi. Wiedziała, iż było to pytanie retoryczne i tylko sama Roxy może sobie na nie odpowiedzieć. Słuchała jej dalej, delikatnie mrużąc oczy. Również wpatrywała się w coraz bardziej niknące słońce i nieśmiało pojawiające się gwiazdy. Delikatnie potrząsnęła głową i odpowiedziała.
    - Dobrze powiedziane, iż niektórym. Bo nie wszyscy mają do kogo zadzwonić czy napisać. A ty w końcu Roxy, musisz sobie wbić do głowy iż masz najwspanialszą rodzinę pod słońcem. Tak jak i reszta obozowiczów uważa swych kolegów, koleżanki i nauczycieli. - obniżyła się trochę bardziej, tak aby spojrzeć na jej twarz i móc skorzystać ze swojej przedniej łapy. Odsłoniła jej włosy, chowając większy kosmyk za jej ucho.
    - Jeśli cokolwiek miało by się stać z Obozem, możesz znaleźć schronienie u wielu osób z obozu w tym u mnie w świecie śmiertelników. Nie zapominaj, iż masz tutaj ludzi którzy naprawdę się o Ciebie martwią gdy widzą Cię taką smutną. Wiesz? - uśmiechnęła się delikatnie kącikiem ust i podniosła głowę do góry aby spojrzeć na gwiazdy. Ułożyła łapę na łapie, przyglądając się tym małym świecącym punktom. Wzięła głęboki wdech i wydech. Wstając pochyliła się w stronę dziewczyny, a ruchem skrzydła zgarnęła ją na swoje plecy. Delikatnie się otrzepała z piasku i złożył skrzydła tak, iż Roxy była pod nimi niemal ukryta. Ruszyła w kierunku jej domku. Nie mogła tak długo pozostawać po za swoim domkiem. Musiałą odpocząć i poukładać sobie wszystko w swojej główce. Delikatnie nastroszyła pióra, gdy poczuła chłodniejszy powiew powietrza. Powiedziała z delikatnym uśmiechem.
    - Tylko później nikomu nie opowiadaj, jaki ze mnie idealny koc czy też materac, dobrze? Stracę chyba wtedy w oczach pierwszoroczniaków. I będą chcieli wykorzystywać mnie niczym kucyka na jarmarku. - chciała trochę rozluźnić atmosferę, chociażby takim głupiutkim tekstem. Wiedziała, iż dziewczyna nie przestanie o tym myśleć. Przecież myśli o tym już całkiem długo. Ale Eupsychia nie mogła dla niej nic więcej zrobić. Bo co miała powiedzieć? Zapewnić, iż gdzieś ktoś z rodziny na nią czeka?

    Eupsychia

    OdpowiedzUsuń
  65. [Przyjaciółka łowczyni- idealna, starcie na miecze też chętnie. Jak chcesz to zacznij wątek jak na razie ma blokadę i nie umie nic ciekawego wymyślić.]

    Beleth

    OdpowiedzUsuń
  66. Przez moment nie miał pojęcia, co dzieje się dookoła niego. Słysząc słowa Roxy, automatycznie uwolnił swoje moce. Jego oczy zaświeciły na rubinowo. Nie miał najmniejszego zamiaru używać perswazji, zależało mu tylko i wyłącznie na wyostrzeniu zmysłów. Z powrotem wyjął sztylet z lewego buta, a następny z prawego. Przygotował się do pierwszego rzutu. Słyszał jak gałązki pękają pod stopami ich przeciwników, słyszał jak szeleszczą liście, słyszał ich ciche oddechy i bicie serca.
    Nie chciał rzucać, dopóki nie będzie takiej potrzeby.

    Caspian

    OdpowiedzUsuń
  67. [Beleth jest w obozie od 5 lat (jest to w karcie ale trzeba to wyczytać), pomysł dobry. Ale nw czy z tym żeby złamać Roxy co do niego to dobry pomysł, bo mają być tylko przyjaciółmi a jeśli wyjedzie coś więcej to będzie że Beleth bawi się uczuciami dziewczyn, a tego za bardzo nie che, ale jeszcze się nad tym zastanowi ;3]

    Beleth

    OdpowiedzUsuń
  68. Beleth stał na arenie i patrzył na zmierzającą w jego stronę Roxy. Jest w końcu ktoś kto potrafi posługiwać się mieczem, a nie tylko nim machać bez sensu. Roxy była jedną z ulubiony przeciwniczek Beletha, ale tylko na miecze w normalnych relacjach bardzo ją lubił. Była jego prawdziwą przyjaciółką. Zza myślenie wyrwała go Roxy wołająca do niego czy jest gotowy?! Gotowy? Zawsze i wszędzie! Zaczęło się pchnięcie, odebranie ciosu szukanie idealnego momentu na atak, obrona, przewidzenie co zrobi przeciwnik. I tak w kółko przez kilka dobrych minut, walka była wyrównana ale Beleth wiedział że śmiało może ją wygrać... ale może tak by dał Roxy w końcu to dziewczyna a zarazem i jego przyjaciółka. A dzisiaj chodzi jakaś taka smutna, gdyby jeden raz z nią przegrał nic by się nie stało. Za to na jej twarzy na pewno pojawi się uśmiech. A więc trzy..dwa..jeden w tym momencie Beleth osłabia obronę i daje się pchnąć mieczem prosto w pierś, dobrze że ma solidną zbroję. Ale siła uderzenia była taka mocna że aż poleciał na ziemię. Wstaje powoli otrzepując się, za to na twarzy Roxy pojawił się uśmiech, tego właśnie chciał Beleth szczerego uśmiechu jego przyjaciółki.


    Beleth

    OdpowiedzUsuń
  69. Nareszcie uśmiech na ustach Roxy został na dłużej, Beleth lubił gdy się uśmiecha, zresztą on lubi jak się każdy uśmiech. Na dziś zakończyli już treningi więc zostało im trochę czasu wolnego. Obydwoje nic nie planowali więc wybrali się na dłuższy spacer do lasu. Dobrze już znali ścieżki tam wydeptane, szli przysłuchując się śpiewom ptaków. Śmiali się dość często, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Powoli zaczęli wracać do obozu, zaczynało robić się ciemno. Beleth postanowił odprowadzić Roxy do jej domku. Już mieli się rozejść gdy on powiedział;
    -Następnym razem cię pokonam, zobaczysz!-uśmiechnął się cwaniacko.
    -Nie była bym tego taka pewna- śmieje się Roxy.
    Ciekawe może już wie że Beleth lubi dawać jej wygrywać, tak szczerze on daje wygrać każdej swojej przyjaciółce. Każdej smutnej dziewczynie, trochę to dziwne przecież jest synem Ateny, zawsze powinien wygrywać. Ale ona wie co ma robić żeby wygrać tylko po prostu tego nie wykonuje, olewa to. Jego zwycięstwem jest uśmiech na ustach przyjaciółki!
    -To zobaczymy jutro!-wie że jutro nie da jej już tak łatwo wygrać, może i nawet w ogóle nie da jej wygrać, zależy jaki będzie miał humor.


    Beleth

    OdpowiedzUsuń
  70. Słysząc jej rozbawiony głos nieco sama się uspokoiła. Miło było usłyszeć śmiech zamiast smutków. Wiedziała, iż dziewczyna sama sobie wszystko poukładała. Dawała swym podopiecznym to co najważniejsze, czyli wiarę. A Roxy byłą dla niej niemal jak córka, którą naprawdę z chęcią zabrała do świata ludzi, gdyby tuta cokolwiek się stało. Mało tego, z przyjemnością przedstawiała by ją jako swoją córkę. Och, znowu za daleko wybiega myślami. Blondynka miała swoją rodzinę, jaka by ona nie była. Mimo wszystko cieszyła się tym co miała teraz. Gdy przytuliła się do jej skrzydła, delikatnie nastroszyła pióra. Zaczynało być coraz bardziej chłodniej. Chociaż dla co poniektórych było nawet jeszcze gorąco. Ona jednakże pochodziła z gorących stron i pamiętała czasy gdy ludzie chodzili z przepaską na biodrach. Delikatnie się napuszyła i odpowiedziała, udając naburmuszoną.
    - Oczywiście, iż jestem najlepszym kocem oraz poduszką! Moja droga, przecież to naturalny pierz! - zaśmiała się cicho. Uwielbiała te chwile beztroski i właściwie takich głupawek. Gdy doszła do domku numer dwadzieścia, delikatnie się skłoniła z ciepłym uśmiechem. Tak, iż dziewczyna dosłownie zjechała z jej grzbietu wprost pod próg jej domku. Pokiwała delikatnie głową, wpatrując się w nią zatroskanym głosem.
    - Zapewne poklepała bym Cię po głowie lub poczochrała Ci włosy, jednak nie chcę Cię ubrudzić. - zaśmiała się cicho po czym, wyprostowała się i dotknęła swoim czołem jej czoła przez chwilkę. Gdy już całkowicie się wyprostowała, zabierając również głowę do góry obdarzyła Roxy ciepłym uśmiechem.
    - Ale możemy się pożegnać jak na sfinksy przystało. Dobrej nocy. - puściła jej oczko po czym ruszyła w kierunku swojego "domku", nucąc coś bliżej nie określonego pod nosem.

    Eupsychia

    OdpowiedzUsuń
  71. Nabrawszy już nieco sił ponownie rzucił się do walki.
    Mimo, iż potwory miały przewagę liczebną, bo ciągle skądś przyłaziły, ale herosi dawali sobie radę, aż w końcu przepędzili stwory z obozu. Straty było widać na każdym kroku, każdy nosił jakieś rany. Nawet budynki, czy drzewa były podniszczone. Od jutra zacznie się sprzątanie i naprawa wszystkiego, teraz każdy pomagał innym dotrzeć do szpitala. Sam nie chciał robić zbędnego tłoku dlatego też wolał sam zająć się swoimi ranami. Nie było, aż tak źle, bynajmniej póki nie zdjął zbroi i koszulki.

    OdpowiedzUsuń
  72. Aria słysząc słowa Roxy, drżącymi dłońmi zakryła na chwilę twarz. Czyli... Czyli nikt jej nie chce. Odrzucają ją, bo... bo zapomni. Kto chciałby mieć taką osobą u boku? Kogoś kto mimo spędzonego razem dnia i tak nie będzie nic pamiętać i... I kolejnego dnia będzie już inną osobą.
    Pokręciła głową, przygryzając wargę. Kim była? A jej matka? Ona też zapomina? I... czemu? Czemu akurat ona?
    - Nikt... - zająknęła się - nikt oprócz ciebie tutaj nie przychodzi? - spojrzała się z nadzieją na dziewczynę. Czuła jak jej serce mocniej zabiło. Nadzieja matką głupich... - I może pójdźmy tam.. Do nich. Tylko się ubiorę.

    OdpowiedzUsuń
  73. [Hej :3 Masz może jakiś pomysł na wątek? Ja widzę Roxy i Matta jako przyjaciół, kawały i te sprawy. Jedyna osoba której chłopak mógłby się zwierzyć. Roxy mogła by go kilka razy walnąć porządnie w główkę, nie obrażę się ;D Co ty na to?]

    Matt.

    OdpowiedzUsuń
  74. [No musiałam wrócić, zwłaszcza teraz, kiedy na nowo wciągnęłam się w czytanie PJO. Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że blog znów działa. A co do wątku. To bardzo mi odpowiada. Jak najbardziej mogą być przyjaciółmi. Jakiś konkretny pomysł, czy ja mam coś wymyślić?]

    OdpowiedzUsuń
  75. [No cóż. Mam wizję Asha bawiącego się swoją mechaniczną wróżką, albo robiącego takie ogniste wzory. Wiesz. Motyle, wróżki te sprawy. Takim wieczorkiem, gdzieś z dala od ludzi. To by było bardzo w jego stylu xD]

    Ash

    OdpowiedzUsuń
  76. [Trzy razy tak, pomysł przechodzi. Może zaczniesz? *-*]

    Matt

    OdpowiedzUsuń
  77. [Pozwoliłam sobie wtrącić mały dialog ze strony Roxy. Mam nadzieję, że nie zabijesz mnie za to xD. Próbowałam wymyślić coś i wyszło... to.]

    Kuźnia była zupełnie pusta o tej porze. Było dawno po kolacji, księżyc wisiał wysoko nad zatoką Long Island, i większość mieszkańców obozu zapewne leżała w łóżkach i wygrzewała stopy pod ciepłymi pierzynami. Ale nie Ash.
    Z kuźni dochodziły wyraźne dźwięki młotka uderzającego i metal. Paliło się też światło, a jedno z kół obracało się wprawiając w ruch turbiny. Mulat pochylał się nad misternie wykonaną, mechaniczną wróżką, którą właśnie skończył. Miała duże motyle skrzydła i drobne ciałko pomiędzy nimi. Zwinne palce bruneta dokręcały ostatnie śrubki. Spomiędzy warg wystawał papieros, który się tlił.
    Zaciągnął się, po czym wypuścił dym w górę. Zgasił niedopałek w popielniczce, która stała na jego miejscu pracy. Biała koszulka była osmolona, a na policzku widniał ślad smaru. Zaczesał włosy do tyłu i podniósł swoje małe dzieło do góry. Wyszedł przed kuźnie, gdzie przywitało go chłodne powietrze, tak inne od gorącego wnętrza.
    Kątem oka dostrzegł zmierzającą ku nie mu postać. Od razu ją rozpoznał i kącik ust drgnął mu ku górze. Gdy stanęła w kręgu światła zobaczył piękną dziewczynę o długich włosach, które były kolorowe na końcach. Ciemne oczy spoglądały na niego przyjaźnie, a usta rozciągały się w uśmiech. Roxy Whitemorrey. Łowczyni Artemidy. I prawdopodobnie jego jedyna przyjaciółka w tym miejscu.
    - Co tam ciekawego masz, Hawayein? – spytała, przysiadając obok niego.
    - Mechaniczną wróżkę – odpowiedział i tchnął w nią ogień. Ożyła jak na zawołanie i zatrzepotała mechanicznymi skrzydełkami wznosząc się w powietrze. Żar opadał z niej niczym magiczny pył Dzwoneczka. Chwilę przyglądali jej się w ciszy, po czym zwrócił się do dziewczyny.
    - Co robisz w obozie? – spytał. – Odpoczywasz od łowów?

    Ashbel

    OdpowiedzUsuń
  78. Matthew uwielbiał ogniska po bitwie o flagę, nieważne czy wygrał czy nie, zabawa przy ognisku zawsze była przednia, jedyne za czym nie przepadał to gra dzieci Apolla. Wszedł na stojącą obok ławę, prawie zadeptując siedzącą obok Łowczynie Artemidy i zaczął śpiewać starając się przekrzyczeć grającego chłopaka, dziewczyny z domku czwartego i dziesiątego krzyczały żeby przestał ale i tak śmiały się i tańczyły, siedząca obok Łowczyni też się śmiała. Matt zeskoczył z ławy i puścił oczko do Roxy, dziewczyna demonstracyjnie prychnęła i pokazała mu język, chłopak udał oburzenie i pociągnął dziewczynę za rękę, podnosząc ją w górę.
    - Łowczyni masz ochotę popływać? - spytał z uśmiechem.

    Matt.

    OdpowiedzUsuń
  79. Oparł podbródek na kolanach i przyglądał się swojej wróżce, jak lata. Moment potem dołączył do niej koliber z mgły należący do Roxy. Uśmiechnął się nieznacznie, przyglądając się temu dziwnemu tańcowi mechanicznej zabawki i istoty z mgły. Był na swój sposób piękny.
    - Dziękuję – odezwał się cicho, pozwalając wiatru otulać jego zmęczoną twarz. – Robiłem ją trzy dni. Jak chcesz to zrobię ci takiego kolibra. Będziesz mogła go wypełnić mgłą i też tak będzie latał.
    Zaproponował je. Była jego przyjaciółką, a on nigdy niczego jej nie dał. I nagle poczuł się z tym źle. Bo tylko przy niej czuł się tak swobodnie i dobrze. Trochę jak przy Johnie kiedyś. Ale ją miał dłużej i mógł z nią porozmawiać na każdy temat.
    Podniósł się i podszedł do wróżki. Wziął ją w ręce i zgasił ogień palący się w środku. Pozwolił ramionom opaść i westchnął ciężko. Odwrócił się i spojrzał na nią.
    - Mogę ci potowarzyszyć na obchodzie? – zapytał, a ona mu przytaknęła. Wrócił więc na moment do kuźni. Usadowił wróżkę na półce obok innych swoich zabawek, szmatką starł z buzi smar i porwał swoją skórzaną kurtkę.
    Ruszyli razem przez obóz. Nie potrzebowali wiele słów. Znali się na tyle dobrze, że wiedzieli co myśli drugie. Jednak Asha dręczyło to dziwne przeczucie, które pojawiło się po zaproponowaniu zrobienia kolibra dla Roxy.
    - Słuchaj – zaczął i zaciął się w tej samej chwili. – Ja ci naprawdę dziękuję. Za to, że jesteś moją przyjaciółką. Chyba nigdy ci tego nie mówiłem, ani nie okazałem. Ale wiedz, że jestem naprawdę wdzięczny za to że jesteś moją przyjaciółką.

    Ashbel

    OdpowiedzUsuń
  80. Uśmiechnął się delikatnie. Był pewien, że dziewczyna tego nie zauważyła. Czuł się przy niej naprawdę swobodnie. Ich przyjaźń też przyszła jakoś naturalnie, co dziwne jak na niego. Był raczej typem samotnika. Dlatego wciąż się zastanawia, kiedy i jak, Roxy sprawiła, że zostali przyjaciółmi. Może to jakaś jej sztuczka? W końcu była córką Hekate.
    Westchnął i spojrzał na zatokę. Księżyc odbijał się w tafli wody i migotał przyjemnie. Wszystko wydawało się być tak spokojne oraz ciche. Naprawdę lubił ten stan. I to dziwne, ale w obozie, w końcu poczuł się, jak w domu.
    - Należy ci się medal – odarł, kopiąc kamyk. – Jesteś jedną z dwóch osób, przed którą jako tako się otworzyłem.
    Nigdy nie opowiadał jej o Johnie, bo nie widział takiej potrzeby. Ale zdecydowanie już się z niego wyleczył. Poza tym to było tak dawno temu, że uczucia, które wtedy miał, zdołały się powoli rozmyć.
    - Może powinienem ci wykuć taki medal, hę? – zapytał z nutą rozbawienia w głosie.

    OdpowiedzUsuń
  81. Beleth szedł powoli na trening, rozmyślał o swoich ostatnich wyczynach. Z głębokiego zamyślenie wyrwał go widok Roxy rozwalającą kukłę mieczem. Co ona do cholery wyrabia przecież ona ma astmę nie może się tak narażać! Nigdy nie robiła takich głupot, zawsze jest rozważna. Chociaż to że ćwiczą walkę na miecze też nie jest zbyt odpowiedzialne ale obydwoje bardzo to lubią. Szczególnie Beleth on uwielbia z nią walczyć.
    -ROXY CO TY WYRABIASZ-krzyknął biegnąc do niej.
    -Co się dzieje?-pytał dalej
    Strasznie się on nią boi.

    Beleth

    OdpowiedzUsuń
  82. [Cześć, ja na wątek zawsze chętna :3 Myślałam nad pomysłem, myślałam i myślałam, no i nic nie wymyśliłam ;c Może ty masz jakiś pomysł? Jak nie, ja zrobię burzę mózgu i coś może wymyślę ;]

    Sol.

    OdpowiedzUsuń
  83. [Wątek bardzo chętnie, tylko pomysłu brak. :|]

    OdpowiedzUsuń
  84. [To ja proponuję coś takiego. Nasze postacie będą miały wspólny trening. No, ale Michał jak to Michał, postanowi sobie trochę zaszaleć i wydostanie się do tego swojego dawnego świata. W ślad za nim podąży Roxi. A w ślad za nimi wrogie potwory. No i będą musieli stawić im razem czoła :D Może być coś takiego?]

    OdpowiedzUsuń
  85. [Okej, może Roxy i Sol mogłyby wpaść na siebie w nocy na plaży. Naprawdę nie mam pomysłu ;x]
    Sol.

    OdpowiedzUsuń
  86. W końcu było po wszystkim. Obóz wyglądał fatalnie, ale na dziś Chejron pozwolił wszystkim, którzy są w dobrym stanie wrócić do domków i odpocząć przed jutrzejszym dniem. Sam był wykończony, walka i rany dały mu w kość. W domku zrzucił z siebie brudną zbroję, odłożył miecz i przebrał się w szorty. Najlepiej wypocznie w wodzie. Poszedł na plażę i powoli wszedł do wody. Zanurzył się do piersi po czym opadł na plecy i wpatrywał się w niebo. Woda goiła pozostałe ślady po walce i pozwoliła mu odetchnąć.

    Sam

    OdpowiedzUsuń
  87. Unosił się na wodzie, jakiś czas i w całkowitym bezruchu. Tafla wody była nieruchoma, nie było nawet delikatnego wiatru. Wieczór był ciepły. Przekręcił w wodzie tak, że wzrokiem ogarniał plażę. Kawałek dalej widział jakąś postać i chyba wiedział nawet kim ona jest. Wyszedł z wody, a jego ciało w kilka sekund wyschło. Naciągnął na siebie koszulkę i ruszył w stronę dziewczyny. Gdy podszedł bliżej jego podejrzenia sprawdziły się. Roxanne. Usiadł obok niej.
    -Ciebie też plaża wieczorem uspokaja?- Spytał od tak by przerwać ciszę. Dostrzegł, że coś ją trapi.

    OdpowiedzUsuń
  88. -Powinnas sie polozyc, wyspac i nabrac sil.- stwierdzil przenoszac na nia spojrzenie swoich niebieskawych oczu. Chyba tylko on mogl wypoczac siedzac na plazy, blisko wody. Nawet teraz czul jej energie, przez co sam mial jej wiecej. Przygarbil sie nieco i zaczal bawic piaskiem, ktory przesypywal sie mu miedzy palcami.

    OdpowiedzUsuń
  89. Nie zdazyl zadac pytania "dlaczego?", ktore cisnelo mu sie na ista nim Roxy zadala swoje. Na wspomnienie Posejdona lekko usmiechnal sie i pokiwal glowa.
    -Dwa razy.- odpowiedzial.- Zaraz po tym jak mnie uznal i na wycieczce na Olimp.- dodal.
    -A ty spotkalas sie kiedys z Hekate?- spytal przygladajac sie jej. Nigdy nie zwracal uwagk kto idzie na Olimp. Byl zbyt podekscytowany mozliwoscia zobaczenia ojca. Albo zbyt rozczarowany, ze tym razem to sie nie uda.

    OdpowiedzUsuń
  90. Pokiwal glwa. To bylo nie fair, ze czesc z nich mogla widywac sie z boskim rodzicem (a bynajmniej teoretycznie),a niektorzy nie byli nawet uznani.
    Spojrzal na ptaka z podziwem, a jego usta poruszyly sie w "wow" nie wydakac dzwieku. Nie chcial sploszyc ptaka ktory z glowy przesiadl sie mu na czubek nosa. Zasmial sie a koliber znow poderw sie do lotu.

    OdpowiedzUsuń
  91. Usmiechnal sie do niej cieplo i na krotka chwile przeniosl wzrol na tafle wody.
    -Tesknisz za swoja rodzina?- spytal nagle.- Nie za Hekate, ale za ta poza obozem.- Wyjasnil. On uwazal kiedy swoja rodzine za idealna poki nie dowiedzial sie kim tak na prawde jest, ale teraz na prawde za nimi tesknil.

    [ ja lece juz spac, jednorozcowych <333 ;*** ]

    OdpowiedzUsuń
  92. [Bardzo byłabym wdzięczna jeśli byś zaczęła, a kiedy to już nie ma problemu ;]

    Sol.

    OdpowiedzUsuń
  93. Słuchał jej uważnie jednocześnie przyglądając się dziewczynie. To nie była radosna historia i widział, że wciąż mocno ją przeżywa co wcale go nie dziwiło.
    -A co z twoim ojcem?- Spytał jakby niepewnie. Oczywiście,ze był ciekaw, ale chyba kazdy słuchając czegoś takiego, byłby, ale nie miał zamiaru drążyć jeśliby nie chciała.
    Chwilę czekał na jej odpowiedź, ale dość długo milczała co nie umknęło jego uwadze.
    -Moja mama wyszła za mąż, ale wydaje mi się, że gdyby mogła to byłaby z Posejdonem.- Zaczął swobodnie.- To znaczy... to dobry facet, ale... Sam nie wiem. Jakoś nie jestem przekonany co do niego. Wiem, że to nijak nie jest możliwe, ale dla dobra mamy chciałbym, żeby...- urwał widząc, że podnosi na niego spojrzenie. Zbytnio się rozgadał i w sumie o niczym takim.

    OdpowiedzUsuń
  94. Nie wiedział co powiedzieć, więc milczał i po prostu objął ją ramieniem i nieco przyciągnął do siebie. Żadne "przykro mi", czy coś w tym stylu było zbyt błahe by było odpowiednie do tego co mu zdradziła i czuł się przez to... W końcu nie każdemu mówi się o takich sprawach.
    Pogładził ją lekko po ramieniu. Nie chciał by była przybita, by płakała. No i w końcu przez własnych rodziców nigdy nie powinno się tak czuć. Powinni chronić, ale często wychodzi zupełnie inaczej, a herosi są tego najlepszymi przykładami.

    OdpowiedzUsuń
  95. Westchnął cichutko i pokiwał lekko głową.
    -Ale może czas się z tym zmierzyć? Może rozprawa sprawi, że zamkniesz jakieś drzwi za sobą, może czas napisać list...- Powiedział niezbyt głośno. Najgorzej jest ciągle rozdrapywać stare rany, wracać do przeszłości.
    -Jeśli chcesz mogę pojechać z toba. Wsparcie zawsze się przydaje.- Zaproponował. Jutrzejszy dzień może się dla niej okazac znacznie trudniejszy niż się wydaje, nie chciał by musiała mierzyć się z tym wszystkim sama. Dobrze wiedział, że posiadanie kogoś, kto zawsze jest obok jest czymś niesamowitym. Mimo, że był w tedy małym dzieciakiem nie wiedział jakby dalej potoczyło się jego życie, gdyby nie ciepło i zrozumienie ze strony rodziny, którymi go obdarzyli, gdy dowiedział się prawdy o swoim pochodzeniu.

    OdpowiedzUsuń
  96. -Ale na pewno jeszcze spotkasz takiego co nie będzie chciał cię skrzywdzić. Nie każdy z nas jest taki zły.- Powiedział spokojnie z lekkim uśmiechem i ani trochę nie miał siebie na myśli. To znaczy nigdy by nie skrzywdził ukochanej osoby, ale... Po prostu nie siebie miał na myśli i już.
    -Dlatego może nie powinnaś byc tam jutro sama. Zawsze lepiej jest mieć wsparcie za plecami.- Dodał nadal ją obejmując i spoglądając na nią nieco z góry.

    OdpowiedzUsuń
  97. -To na prawdę żaden problem.- Odpowiedział pewnie. I tak nie miał na jutro żadnych zajęć, a jak opuści jeden trening to nic mu się nie stanie, a Chejron w takiej sprawie na pewno przymknie na to oko. I poza tym wyrwie się chociaż na chwilę z obozu, zobaczy świat i tak dalej, ale głównie nie chciał jej zostawiać z tym samej. Taki już jest, pomocna dłoń nawet jeśli nie poprosisz.

    OdpowiedzUsuń
  98. -Nie ma za co.- Odpowiedział. Uśmiechnął się i przeniósł wzrok na czarnego kota. Uwielbia wszystkie zwierzęta, od tych dużych po te najmniejsze, ale zdecydowanie jego ulubieńcami są konie i to się nigdy nie zmieni.
    -Chcesz coś zobaczyć? Chyba, że jednak zdecydowałaś się iść odpocząć.- Zaproponował z nutą tajemniczości w głosie. Znał parę fajnych miejsc, które warto zobaczyć i które pozostawiał tylko i wyłącznie dla siebie. Nie wszędzie kazdy heros musiał pójść. Ale jej na pewno mógł to i owo pokazać, wątpił by zaraz poleciała i reszcie powiedziała o tym co zobaczyła.

    OdpowiedzUsuń
  99. -Swietnie.- Podniosl sie i otrzepal z piasku. Poczekal, az i ona sie podniesie po czym ramie w ramie ruszyl wzdluz plazy w przeciwna strone niz jego domek. Przed nimi rysowal sie las i niewielkie wzniesienie. Ale to nie byl ich cel. Chcial jej pokazac morskie. Dla niego niezwykle wyjatkowe i dla kazdego na pewno niezaprzeczalnie piekne. Dosc ciezko je zaowazyc, ale dla niego akurat to nie stanowi problemu. Zawsze chetnie przyplywaja na jego zawolanie.

    OdpowiedzUsuń
  100. Zasmial sie dosc glosno, a jego smiech poniosl sie wokol. W nocy najmniejszy dzwiek wydaje sie przerazliwie glosny.
    -Z reguly tak. Czasem odbija sie to odwrotnie nizbym chcial, ale wierze, ze kiedys mi sie to zwroci. No i od zawsze powtarzaja mi, ze lepszy ze mnie kumpel niz chlopak, ktos kiedys chcial mnie zamienic w malego miska.- odpowiedzial wzruszajac nieco ramionami. Zaczesal do tylu palcami wlosy, ktore opadly mu na czolo i oczy.
    Sam lubil pomagac, wywolywac u innych usmiech. Tak go zreszta wychowali.... "Mysl tez o innych..."
    Po pietnastu minutach znalezli sie na skaju lasu i mijali wzniesienie. Sciezka sie skonczyla, ale Sam dalej pewnie kroczyl jakby wciaz sie wila pod jego stopami. W koncu znalezi sie po drugiej stronie, sprowadzil ja w dol gdzie za drzewami znajdowala sie zatoczka. Na powierzchni widac bylo glowy morskich.
    -Pokazalbym ci cos innego, ale tamto jest zbyt daleko.- Powiedzial.

    OdpowiedzUsuń
  101. Wsunął dłonie w kieszenie szortów.
    -Nie pokazują się byle komu, ale czasami widać je nad jeziorem.- Powiedział przyglądając się Roxanne z lekkim uśmiechem.- Może chcesz się przepłynąć?- Zaproponował. On sam uwielbiał pływać z morskimi równie mocno co jeździć na zwykłych koniach, chociaż to są dwie różne rzeczy, dwa różne wrażenia, a dosiadania morskiego nie można porównać chyba z niczym innym.

    OdpowiedzUsuń
  102. [To może od razu jakiś wątek? :3]

    Bellamy

    OdpowiedzUsuń
  103. -Czego?- Spytał podchodząc bliżej. Morska klacz prychnęła i zastrzygła uszami w jego stronę po czym lekko trąciła go nosem. Uśmiechnął się i pogłaskał ją po szerokim i mokrym czole. Przeniósł wzrok na Roxanne. Wszedł do wody do kolan, a morska machnęła głową. Wyciągnął rękę w stronę Roxy i uśmiechnął się do niej ciepło. Nadal dostrzegał smutek w jej oczach i chciał go jakoś odgonić, by chociaż na chwilę zapomniała o tym co przykre.

    OdpowiedzUsuń
  104. Usiadł na grzbiecie klaczy i pogłaskał ją po umięśnionej szyi.
    -Wsiadaj, nie gryziemy.- Powiedział z uśmiechem i puścił jej oczko. -Wiem, że macie swoje powody by dołączać do łowczyń, do Artemidy, ale zawsze zastanawiałem się, czy czasem nie tęsknicie za... no nie wiem swobody, czy wszystkiego innego co można mieć. Nigdy nie chciałabyś się zakochać?- Spytał z czystej ciekawości. Wiedział, że każdy moneta ma dwie strony.

    OdpowiedzUsuń
  105. [Jaki to pomysł? :D Jestem otwarta na wszelakie propozycje :D]

    Bellamy

    OdpowiedzUsuń
  106. [Cześć i oczywiście na wątek jestem chętna. :)
    Masz może jakieś pomysły co do naszej historii?
    I przepraszam, że tak długo musiałaś czekać na odpis. ]

    OdpowiedzUsuń
  107. Zaśmiał się krótko, a gdy usiadła za nim na grzbiecie morskiej ta zaczęła niezbyt śpiesznie płynąć.
    -No chyba, że tak.- Mimo wszystko nie potrafił sobie wyobrazić jak dziewczyny, które dołączyły do łowczyń mogą żyć. Nie potrafiłby zrezygnować z tego co teraz oferuje mu życie i to co będzie mógł mieć później. Ale z drugiej strony szanuje u podziwia je za wytrwałość no i nie ma co ukrywać umiejętności.

    OdpowiedzUsuń
  108. Uniósł lekko brwi do góry i chwilę sie jej przyglądał po czym odwrócił spojrzenie. pogłaskał morską po szyi.
    -Nie mógłbym od tak zostawić obozu. Po pierwszy to mój drugi dom, rodzina, a poza tym chyba bym się nie odnalazł w zwykłej codzienności.- Odpowiedział bez zastanowienia, ale szczerze.- A tobie nie brakuje zwykłego życia? Chociaz ja go za bardzo nie pamiętam.- Dodał z lekkim usmiechem.

    OdpowiedzUsuń