25 października 2000

Coś, czego nigdy do końca nie ujawnia.

Charakter

            Trudno jest w jakikolwiek sposób określić jego charakter. Czasem arogancki, ale nigdy nie na tyle, aby wyjść na snoba. Zawsze opanowany. Stoicki spokój trzyma się go przez cały czas. Idealnym określeniem na niego jest: przesadnie pewny siebie. Właściwie jego urok osobisty naprawdę pomaga mu w kontaktach z kobietami (a może to tylko dlatego, że jego matką jest Afrodyta?). Wiecznie uśmiechnięty i radosny, no chyba, że przychodzi pora na walkę. Jest piekielnie troskliwy w przypadku przyjaciół. Jeśli go szukasz – skieruj się do siłowni, a jeśli nie ma go tam, idź prosto na arenę, w ostateczności możesz skierować się do stajni, gdzie czasami zamyka się w boksie Abbadona. Utalentowany plastycznie: „Daj mi kartkę i ołówek, narysuję ci cały świat”. Nie boi się płakać. Ciekawski. Ma wiecznie zimne dłonie. Nie lubi czekolady. Posługuje się półtoraręcznym mieczem z niebiańskiego spiżu o imieniu Spiro (Natchnienie). 



Coś, o czym nigdy nie opowiada.

Historia
            Przez kilka pierwszych lat wychowywał się w sierocińcu, podrzucony tam przez młodą kobietę. Dopiero po jakimś czasie trafił do domu zastępczego. „Ciocia i wujek” byli cudownymi osobami. Od kiedy pamiętał miał wszystko, czego zapragnął. Świetnie dogadywał się z rówieśnikami i ludzie z reguły go uwielbiali. Był duszą towarzystwa. Aż do pewnego momentu.
            Gdy skoczył dwanaście lat, na oczach kilkunastu osób zmusił koleżankę do oddania mu piłki. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że jego oczy zaświeciły się wtedy na czerwono. Po tym zdarzeniu wielokrotnie próbował porozmawiać ze swoimi kolegami, wytłumaczyć, że to nie była jego wina, że nie chciał. Było na to za późno.
            Trzy następne lata trwało rozwinięcie się jego romansu wysiłkiem fizycznym. Poświęcił się walkom w różnych stylach, gdzie mógł wyładować swoją frustrację i niewyczerpaną energię. Jego ciało zmieniało się nie do poznania. Jednego dnia na treningu pojawił się niewysoki chłopak z kulami. Zaczął opowiadać mu o lepszym miejscu dla takich jak on. Namawiał go do pójścia z nim. Jednak Cass nie miał zamiaru nigdzie się ruszać. Niestety nie miał nic do gadania. W jednej sekundzie zrobiło mu się ciemno przed oczami.
            Obudził się w niewygodnym, polowym łóżku, a dookoła niego panował ogólny gwar. Trafił do Obozu wbrew sobie, jednak po jakimś czasie zorientował się, że naprawdę należy do tego miejsca.
            Było trochę problemu z domyśleniem się, kto jest jego boskim rodzicem. Przejawiał wiele zdolności związanych z różnymi bogami. Jako „świeżak” bił się lepiej niż większość obozowiczów i bardzo często w zaczynał się w innych, dlatego też przypuszczenie padło na Aresa. Pojęcie walki na miecze zajęło mu zaledwie chwilę, a dzięki treningowi stał się geniuszem fechtunku. Obozowe konie go uwielbiały, więc Chejron zastanawiał się czy to, aby nie Posejdon. Uwielbiałem majsterkować i wychodziło mi to całkiem nieźle, więc myśleli, iż Domek Hefajstosa zdobędzie nowego członka. Przez pewien okres podejrzewano również Atenę, jako, że w zabawach drużynowych był jednym z głównych strategów.
            Jakże wielkim i wszechobecnym zdziwieniem było, kiedy na Afrodyta uznała go, jako swojego syna. Nawet on sam nie mogłem w to uwierzyć.

            I właśnie tu jest, w uroczym, różowym domku, otoczony zapachem pudru. 


1 kwietnia 2000

Przeciwieństwa się przyciągają


Wszyscy myślą, że skoro "blondynka, to musi mieć niebieskie oczy". Nieprawda. Oczy Roxy są piwne, aczkolwiek wyglądają jakby były szafirowe.
Kolor oczu odzwierciedla duszę, dlatego noszę okulary przeciwsłoneczne.

W świetle słonecznym jej włosy są kasztanowe.
Ale nie całe, bo granatowo-fioletowe końce nadal są boskie.

Niedawno skończyła szkolenie na Łowczynię Artemidy i właśnie wtedy przefarbowała końce 
włosów.
Bo podobno "kiedy kobieta przefarbuje włosy, oznacza to zmianę w jej życiu".

Gdyby nie trafiła do Obozu, zostałaby skrzypaczką lub wiolonczelistką.
To przecież nie takie głupie zajęcie, nie?

Mając sześć lat miała wypadek powiązany ściśle z końmi. Od tamtej pory boi się usiąść w siodle.
Nie boję się koni, tylko boję się jazdy na nich. Jakkolwiek to nie brzmi.

Chciałaby zdać prawo jazdy na motor.
I zostać właścicielką jednego. Najlepiej gdyby był czerwony.

Kocha pianki, żelki i płatki kukurydziane.
Tutaj chyba nie muszę nic dodawać.

Jest nieco inna niż reszta Łowczyń Artemidy, gdyż towarzystwo chłopaków jej nie przeszkadza, 
dopóki wszystko pozostaje na linii czysto przyjacielskiej.
Bo przecież przyjaźń damsko-męska istnieje.

Tęskni za bratem i ojcem.
Zwłaszcza za tym pierwszym.

Ma żal do Hekate, że nie robi nic by pomóc jej ojcu.
Ale myśląc logicznie, co mogła zrobić?

Kiedy przychodzi czas na rozprawy sądowe, Roxy jest głównym świadkiem, chociaż uciekła z domu kilka dniu po starszym bracie.
Bezsens, wiem. Przecież nawet nie wiem o co chodziło w tym wszystkim.

Na szyi oprócz rzemyka z glinianymi koralikami i pierścionkiem od ojca, na także długi łańcuszek z zawieszką w kształcie łapacza snów.
Chejron twierdzi, że przysłała go Hekate.

Wierzy w duchy.
A kto nie?!

Chciałaby być najlepszą z Łowczyń Artemidy, aczkolwiek wie, że to niemożliwe.
Cóż, powiadają, że marzenia się spełniają, jeśli się w nie wierzy.

Kiedy jej się nudzi, siedzi na pastwiskach i pisze piosenki lub gra na skrzypcach.
Mówiłam już, że lubię towarzystwo koni. Zwłaszcza pegazów. Szkoda, że nie ma tu jednorożców.

Są noce, kiedy nie chce zasnąć. Wtedy leży na plaży i obserwuje gwiazdy.
Bo tylko w nich ukryte są odpowiedzi na moje pytania.