Claire Ross
siedemnastoletnia córka Erosa
w obozie od czterech lat
Sama do końca nie wie, co tu robi, czego chce od życia i kim właściwie jest. Egzystuje zawieszona gdzieś między życiem a jego brakiem, nie będąc do końca pewną, czy to wszystko jest prawdzie. Do niczego nazbyt się nie przykłada, wszystko traktuje z przymrużeniem oka, niczego nie traktuje do końca poważnie. Stworzona po to, aby skakać z kwiatka na kwiatek i zachwycać wszystkim wrodzonym wdziękiem. Nie do końca stała w uczuciach, których się boi, gdy tylko zaczynają stawać się silniejsze niż ona sama. Boi się wielkich wyznać, przywiązania, ograniczeń i odpowiedzialności za drugiego człowieka. Nie chce nikogo ranić, a mimo wszystko robi to cały czas. Nie umie obojętnie przejść koło kogoś, kto potrzebuje pomocy, nawet jeśli musi rzucić wszystko i zaniedbać własne potrzeby. Ucieka przed wszystkim, co w jakikolwiek sposób zagraża jej porządkowi życia i codziennych rytuałów, choć każdego dnia narzeka na rutynę i monotonię. Marudzi, wybrzydza i kręci nosem niemal na wszystko, co los podtyka jej pod nos. Nigdy się nie poddaje, nawet jeśli walka z góry jest przegrana. Przesadna skłonność do dramatyzowania uprzykrza życie nie tylko jej, ale i wszystkim w jej otoczeniu. Nigdy się nie wysypia, bo zamiast spać, roztrząsa wyimaginowane problemy. Za wszelką cenę chce być lubiana, przez co często udaje kogoś, kim nawet nie chce być, nieświadomie odstraszając od siebie ludzi. Najbardziej jednak to chciałaby przestać się wreszcie bać tego cholernego świata i zacząć czerpać z życia tyle, ile tylko jest możliwe.
Zawsze kochała tajemnice. Być może kochała je tak bardzo, że sama stała się tajemnicą.
Claire stworzyłam na szybko. Jakoś tak wyszło.
Mam nadzieję, że jakoś się z nią dogadamy.
No i że wy ją choć trochę polubicie, choć jest...
Nieważne. Zapraszam do wątków i powiązań.
Cytat pochodzi z ,,Papierowych miast'' J. Green.
Cytat pochodzi z ,,Papierowych miast'' J. Green.
[Witam w Obozie Herosów :D Mam nadzieję, że zostaniesz z nami na długo i będziesz się dobrze bawić ^^
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcie <3]
Roxanne
[ O, dziękuję! Starałam się jak mogłam, mam słabość do rudych wiedźm :) ]
OdpowiedzUsuńBree
[ A i mi się wydaje, że Charlie polubiłby Claire, więc coś mi mówi, że się dogadamy i skończymy z wspólnym wątkiem :) Twoja panna jest prześliczna, od razu widać, że taka postać musi mieć coś wspólnego z bogiem powiązanym z miłością. I znów, oboje są trochę w Obozie, więc na pewno się znają. Co powiesz na znajomych? Skoro ona chce się wybić, nie ma chyba lepszej okazji niż przebywać w towarzystwie osoby zdecydowanie skupiającej na sobie uwagę chociażby z powodu samego pochodzenia. A i wiek zbliżony, więc chyba nic nie stałoby na przeszkodzie. ]
OdpowiedzUsuńCharlie
[ Hmm… mnie też jakoś nic nie przychodzi do głowy. Jak tu połączyć córki Hekate i Erosa… Pewnie jakoś przypadkiem, bo chyba nie można powiedzieć, aby łączyło ich coś ze strony je coś ze strony ich boskich rodziców. ]
OdpowiedzUsuńBree
Teoretycznie jego trening miał jeszcze trwać przez blisko pół godziny. Ale w praktyce skończył się dziesięć minut temu, gdy posłał na trawę kolejnego przeciwnika. I choć daleko było mu do formy prezentowanej przez dzieci Aresa, to jednak osiem lat w Obozie Herosów i nieco zbyt duże ambicje wymieszane z perfekcjonizmem sprawiły, że kończyło się to w ten sposób. Skorzystał więc z wyjątkowo dogodnej okazji by się urwać, zostawiając swoich towarzyszy sparingu przeciwko samym sobie, zmierzając w kierunku lasu. Zapuszczał się tam raczej często, znając po tych wszystkich dniach spędzonych tutaj prawie każdy zakątek. Przemierzał więc opustoszałe zarośla, zostawiając za sobą rumor dochodzący z placu ćwiczeniowego, na którym znajdowali się wszyscy pozostali obozowicze. A przynajmniej prawie wszyscy, bowiem miało się okazać, że mylił się w tej kwestii. Właściwie to prawie ją przeoczył, tak skuliła się przy drzewie, ale na nieszczęście dziewczyny, szedł akurat przez ten szlak. Zauważył ją w ostatniej chwili, o mało nie potykając się o nią. I dopiero to skłoniło go do zatrzymania się i spojrzenia z zaskoczeniem najpierw na Claire, a potem na trzymaną przez nią książkę. Chwycił twardą okładkę, odczytując wypisany na niej tytuł. Wystarczyło by wiedzieć, że to jeden z tych ckliwych romansideł.
OdpowiedzUsuń— Który już raz to czytasz…? Dwudziesty? — Puścił okładkę książki, pozwalając by znów spoczęła bezpiecznie w dłoniach Claire. Nie zamierzał jej przeszkadzać, a dotychczas, ilekroć przychodził niemal na same obrzeża Obozu, nie spotkał nikogo na swej drodze. Akurat ona była ostatnią osobą, jakiej by się tu mógł spodziewać, choć przecież dobrze wiedział, że ilekroć ją widywał, przeważnie trzymała w dłoniach jakieś tomiszcze. Nic więc dziwnego, że do czytania potrzebny był spokój. Szkoda tylko, że zamierzał jej go nieco zakłócić. — Nie chcę ci przeszkadzać, ale za chwilę może zrobić się tu małe zamieszanie. — Zerknął wymownie w górę. Tak jak wszędzie nad Obozem świeciło piękne słońce, tak właśnie nad ich głowami formowały się niezbyt zachęcająco wyglądające chmury. Niestety nie miał pod ręką żadnego nauczyciela będącego jednocześnie dzieckiem Zeusa, więc jego nauka przebiegała w dużej mierze na zasadzie prób i błędów. Wolał to robić na osobności, by nie ryzykować przypadkowym uszczerbkiem na czyimś zdrowiu, gdyby burza wymknęła mu się spod kontroli.
Charlie
[wiem.. tez sie zakochalam i jesli sie nie myle a popraw mnie..: Anthony wampirek?? *zerka z ukosa*, jesli tak to Eliza sie klania xD]
OdpowiedzUsuńIsobel
[ Takie spacerowanie po lesie, a zwłaszcza po zmroku, to pewnie nie najlepszy pomysł dla samych pań… Ale jako punkt zaczepienia dla ogólnego wątku, to już jak najbardziej. Z tym, że Bree raczej nie próbuje uciekać czy wymykać się z Obozu. To nie w jej stylu. Może nie czuć się tu jeszcze w pełni swobodnie, ale w gruncie rzeczy, po dwóch latach, przyzwyczaiła się już do tego miejsca i nawet polubiła. Poza tym, rozumie, że jak wyjdzie, to może się to źle dla niej skończyć, tak więc no… Nie myśli o dezercji :) Możemy zostać przy spacerze. Bree mogła się zasiedzieć w jakimś miejscu i nawet nie zauważyła, jak się bardzo ściemniło. I wracając do Domku mogła wpaść na Twoją Claire… mały zawał, ale wszystko w porządku… Do czasu, aż same się nie zorientują, że mają dodatkowe towarzystwo. Takie modyfikacje są w porządku? :) ]
OdpowiedzUsuńBree
[owszem ;p brzydkas ty.. tak dobrze sie z nim pisalo a tys se polazja w pizdu.. cale szczescie ze mam te nasze wypociny miesieczne hehe acz tylko fujsem bo komus sie chciala skasowac bloga - bardzo brzydko.
OdpowiedzUsuńa no mozemy acz przydalby sie pomysl ;p]
[tiaaa.. problemy prywatne sama teraz mam i jakos glowy nie mam nad wymyslaniem czegos o tej porze, gdy czas spac bo sie nie wstanie do pracy, ktorej mam juz po wyzej uszu.
OdpowiedzUsuńPewnie ze mozemy *wzdycha* Moze pozniej cos mi zaswita, ale teraz juz nie mysle. Jednak na mnie juz czas - branoc]
[Myślę że była byś dobra przyjaciółką ;D]
OdpowiedzUsuńBeleth
[myslalam i to ciezko no... acz przyznaje z gory ze nie zawsze mi wychodza relacje damsko-damskie, wiec moze... jakas przyjazn albo tez mialy razem dyzur w kuchni lub cos w tym guscie... wiem, ze to denne (brakuje mi Anthoska... ;...;)]
OdpowiedzUsuń— Zamiast docenić koleżeńskie ostrzeżenie, takie groźby…? — Lewa brew chłopaka powędrowała w górę, a on sam nie spuszczał wzroku z podnoszącej się właśnie z wyjątkowo soczyście zielonej trawy dziewczyny. Nie potraktował jej słów na poważnie, choć poczucie humoru Claire wydało mu się wyjątkowo ciężkie i nie sposób było zareagować śmiechem, nawet jeśli chciałby z czystej uprzejmości to zrobić. No, ale niech będzie, że to on się napatoczył i przerwał jej sytuację, nawet jeśli był błogo nieświadomy obecności jasnowłosej tutaj. — Jeśli z tego romansidła wyciągnęłaś takie pomysły to co najmniej o jedno czytanie za dużo — dodał, uśmiechnąwszy się nieznacznie. Spodziewał się raczej, że jako córka Erosa dziewczyna postawi na swój urok i postara się przekonać go począwszy od uroczej prośby, której raczej nie byłby w stanie odmówić. Co prawda lubił systematyczność, ale korona mu z głowy nie spadnie jeśli raz sobie odpuści okazję do potrenowania. Nie wszystkie moce opanował na tym samym poziomie. I tak jak w ogóle nie obawiał się o elektrokinezę, tak zdolność panowania nad pogodą wciąż w jego opinii była na etapie raczkowania.
OdpowiedzUsuń— Zdążysz jeszcze, poczekam aż odejdziesz dość daleko by nic się nie stało — zapewnił. Jedno przelotne spojrzenie w górę i niebo nad nimi rozpogodziło się. Wolał nie ryzykować, że wymknie mu się spod kontroli i przypadkiem wyrządzi więcej szkód niż drobny deszczyk. — Dlaczego właściwie tutaj się zaszywasz? Znów ucieczka przed treningami? — Nie była pierwszą heroską w Obozie niespecjalnie zainteresowaną machaniem mieczem. Szczególnie głośny protest dochodził ze strony córek Afrodyty, rzadko kiedy zachwyconych perspektywą zniszczenia sobie fryzury podczas podobnego wysiłku fizycznego czy — o zgrozo — nawet złamania paznokcia. Z tym, że akurat tamtym pannom zdarzały się nawet zorganizowane, otwarte strajki. Przez ten cały czas gdy znał Claire, nie przypominał sobie momentu gdy widziałby ją na placu ćwiczebnym. Tak jak on czuł pewną awersję do łuku, tak jeżeli już ją kiedykolwiek kojarzył z jakąś bronią, to właśnie z tą.
Charlie
[ W tej chwili – szczerze – wątpię. Może za jakiś czas, bo obecnie zmagam się z paskudnym choróbskiem i nie dość, że z myśleniem idzie mi opornie, to tym bardziej z zaczynaniem. W tym ogólnie jestem tragiczna. Więc jeśli czujesz się na siłach, możesz zacząć. A jak nie, to najwyżej ja kiedyś coś naskrobie :) ]
OdpowiedzUsuńBree
[hmmm... na treningu, lub nw w lesie]
OdpowiedzUsuńBeleth
Znowu ten sam uśmiech który zniewala go, zawsze ulega temu uśmiechowi. Claire już wie że to będzie ciężki trening. Belet lubi walczyć z córką Erosa, lubi ją uczyć, lubi wyzwalać w niej zapał i pasję do tej pięknej sztuki walki.
OdpowiedzUsuń-Zaczynamy-pyta z uśmieszkiem
-Chyba tak- niewinnie opowiada Claire.
Przyjęli pozycje, Claire zaczyna atakować Beleth z łatwością odpiera jej atak. Wykrzykując jej komendy co ma robić, a ona powoli staje się coraz lepsza w walce na miecze. Nareszcie, Beleth jest z niej dumny. Może jej da wygrać tak na dobre zakończenie treningu i na zachęcenie do kolejnego? Tak to chyba dobry pomysł, a więc do dzieła Beleth udaje niezdarny atak, który dziewczyna odpiera z łatwością, i od razu go kontruje. Chłopak dostaje ostrzem w brzuch, więc trochę się schyla puszczając miecz na ziemię. Tylko lekko zerka na Claire, i już wie że ona będzie chciała więcej. Pochwalił ją na koniec i idzie w kierunku Cheirona który przywołał go ruchem ręki. Chłopak podchodzi lekkim krokiem.
-Nie sądzisz że ostatnio dajesz za łatwo wygrywać dziewczyną?-pyta z lekkim zastanowieniem.
-Jeżeli je to uszczęśliwia to czemu nie?-pyta zatroskany chłopak.
-CHŁOPAKU JESTEŚ SYNEM ATENY NIE MOŻESZ TAK ŁATWO DAWAĆ IM WYGRYWAĆ-Cheiron naprawdę jest wściekły.
-Ale przecież to tylko treningi-zdumiewa się chłopak.
-TYLKO TRENINGI!!?- Cheiron nie wierzy temu co słyszy.
Nagle Belet zauważa że za jego plecami stoi zdumiona Claire na jej twarzy widać smutek i zdumienie.
-Cleire to nie tak-tłumaczy się Beleth.
[moze ale i tak slabo to widze, bo koncepcji nie mam zadnych ;/]
OdpowiedzUsuń— I grać w gry komputerowe? Nawet nie ma tu połączenia z internetem z wiadomych względów. Strata czasu. A akurat rozwijanie własnych umiejętności może mi się prędzej czy później przydać — odparł. Nigdy nie ciągnęło go do usadzenia tyłka i zabijania kolejnych upływających godzin. A akurat szkolenie samego siebie było korzystne. Przynajmniej w perspektywie powrotu do normalnego świata. Kiedyś tam… Teraz jednak to było mniej ważne, bo sama prosiła się o małą demonstrację, którą zamierzał jej bez większych sprzeciwów zaoferować. Na wszelki wypadek sięgnął do dłoni dziewczyny, wyciągając z nich książkę, którą właśnie ściskała. Skoro faktycznie tak bardzo jej na niej zależało, to bez wątpienia będzie bezpieczniejsza u Charliego.
OdpowiedzUsuńNie zamierzał zsyłać im nad głowy wielkiego huraganu tylko po to by się popisać. Mógł to zrobić w znacznie mniej obszernej objętościowo formie, a i tak był pewny, że Claire zareaguje zupełnie tak, jak się spodziewał. Od paru ładnych lat nie był w kinie ze względów oczywistych (choć w sumie chyba przewijało się coś po drodze gdy wpadał do domu na kilka urwanych z kalendarza dni) i był tego nieświadom, ale ktoś całkiem nieźle obeznany z bajkami, najprawdopodobniej szybko zauważyłby podobieństwo do pewnej chmury sypiącej śniegiem, którą Elsa obdarowała Olafa w Krainie Lodu… On podobieństwa z oczywistych względów dostrzegać nie mógł, ale to co się właśnie wydarzyło, było całkiem podobne. Choć pewnie dziewczyna szukałaby wielkich chmur nad ich głowami, rozciągających się po całym niebie, a zamiast tego… Uformowała się jedna, całkiem mała. W dodatku tuż nad jej głową. Wystarczyły dwie lub trzy sekundy by zaledwie metr nad jej jasną czupryną pojawiła się i momentalnie lunęła deszczem. A właściwie to całą jego ścianą, solidnie mocząc dziewczynę, tak że nie ostała się na niej sucha nitka. Charlie nawet nie próbował ukryć zadowolenia, spoglądając na to wszystko z wyraźnym rozbawieniem w jasnych oczach. Jeden gest i wszystko momentalnie rozpłynęło się w powietrzu.
— Usatysfakcjonowana pokazem? — spytał, starając się ignorować jak z jej mokrych włosów spływają kropelki wody. Mogła wierzyć lub nie, ale tak mu było naprawdę łatwiej. Przynajmniej potrafił z pełną pewnością kontrolować chmurę. Co innego gdyby jakaś wielgachna się wytworzyła… No wtedy już w ogóle nie ręczyłby za to, że nie przewiną się w międzyczasie drobne (lub nie) pioruny.
Charlie
OdpowiedzUsuńPlątanie się po lesie po zmroku nie należało do najrozsądniejszych pomysłów… A jednak zamiast siedzieć grzecznie przy ognisku, śpiewając wesołe piosenki oraz składając tłuste dary wielkim Bogom, Bree spacerowała po ciemnych chaszczach, przyświecając sobie drogę niewielką, złotą latarką, którą pożyczyła od swojego serdecznego przyjaciela, syna Hermesa. Dlaczego wybrała się na wieczorną przechadzkę akurat dzisiaj, gdy pogoda była dość kapryśna, a temperatura spadła do zaledwie kilkunastu stopni Celsjusza…? No cóż, powód był właściwie prosty. W jednej z mądrych ksiąg na temat starożytnej magii, którą pożyczyła od poczciwego Chejrona (obiecując, iż przy okazji jej nie zniszczy), odnalazła bardzo ciekawy przepis na miksturę z pokrzywy i piołunu, gwarantującą spokojny sen. Ostatnimi czasy Bree zmagała się z paskudnymi koszmarami, które nie pozwalały jej zmrużyć oka. Co prawda zdawała sobie sprawę z tego, iż reszta półbogów miewała podobne problemy… jednak jej własne sny zaczęły być zbyt realne, i zdecydowanie zbyt niepokojące, aby mogła uznać je za całkowicie normalne. Po miesiącu zmagań i rzucania się po własnym posłaniu, miała ich już serdecznie dosyć. Dlatego teraz poszukiwała składników do swej mikstury, mając nadzieję, iż ta zadziała i wyleczy ją z tych parszywych snów. I była już na całkiem dobrej drodze, aby zakończyć tą osobliwą misję. Odnalazła nawet krzak piołunu, przy którym kucnęła i zerwała trochę listków… zamarła jednak w chwili, gdy usłyszała dźwięk łamanych gałązek, a zza jej pleców wydobył się cichy, lecz niezwykle złowieszczy syk… Od razu wiedziała, iż wpadła w tarapaty. I nawet nie musiała oglądać się za siebie, aby wystrzelić do przodu niczym z procy, biegnąc ile tchu ku bramie Obozu. Instynkt wziął górę nad wrodzoną ciekawością, i to najprawdopodobniej uratowało jej skórę… Do czasu, aż wypadła zza krzaków, i z rozpędu uderzyła w coś podejrzanie miękkiego i pachnącego jak normalny człowiek. Ale zaraz, zaraz… myślała, że była tu sama! Dopiero, gdy z jękiem uniosła głowę z nad ziemi, dostrzegła w ciemności czyją sylwetkę, którą szybko oświetliła swoją latarką.
— Hej, uważaj z tym…! — pisnęła z wyraźnym przejęciem, gdy dojrzała połyskujące ostrze sztyletu w dłoni staranowanej przez siebie, jasnowłosej dziewczyny — Mogłaś mnie pokaleczyć…! — dodała z lekkim oburzeniem w tonie głosu. Przez chwilę przyglądała się podejrzliwie leżącej tuż obok pannie, jednak nim zdążyła zapytać ją o imię, bądź samej się przedstawić, ponownie usłyszała charakterystyczny odgłos łamanych gałązek. Od razu zerwała się na równe nogi i nie wiele myśląc, pociągnęła za sobą jasnowłosą dziewczynę, obejmując ją za ramię i ściskając mocno. — Coś tu jest…! — szepnęła z przejęciem, i lekko pobladła, gdyż uświadomiła sobie właśnie, iż jak zwykle, nie miała przy sobie broni.
[ Dzięki :) ]
Bree
Naprawdę nie chciała przekonywać się na własnej skórze, co też siedzi w tych ciemnych i gęstych krzakach… miała wrażenie, iż źle by się to dla niej skończyło. I w sumie nie tylko dla niej samej, ale także i dla jej niespodziewanej towarzyszki, na którą wpadła zaledwie parę chwil temu, przy okazji o mały włos nie nadziewając się na jej ostry sztylet. Nie ma co, piękne spotkanie… A Bree chyba skądś ją kojarzyła. Właściwie, to znała prawie wszystkich, ponieważ już od dłuższego czasu Obóz był dla niej jedynym bezpiecznym domem, jednak nie oznaczało to, iż z każdym z półbogów utrzymywała bliższy kontakt. Czasami się ze sobą zaprzyjaźniali, niekiedy zostawiali znajomymi, ale najczęściej Bree wolała chadzać własnymi ścieżkami, i nie przywiązywać się do zbyt wielu osób naraz. Nie była odludkiem, ale tłumów też nie lubiła. Tak czy inaczej, nie miała teraz czasu na zacieśnianie nowych więzi – coś na nie polowało, i z pewnością nie miało ono zbyt dobrych zamiarów. Bree nie zaprotestowała, gdy jasnowłosa dziewczyna pociągnęła ją wgląd krzaków, zapewne kierując się w tą samą stronę, w którą wcześniej zmierzała. Za bramą Obozu powinny być bezpieczne… Ale czy dotrą tam na czas? Bree niekiedy żałowała, iż miała tak bujną wyobraźnię. Od razu myślała o wielu scenariuszach, nie pomijając nawet te o mało przyjemnym zakończeniu. Po parosekundowym biegu, naprawdę zaczęła żałować, że nie miała przy sobie żadnej broni.
OdpowiedzUsuń— Ugh, dlaczego ja zawsze mam takie szczęście…? — sapnęła z wyraźną nutką rozpaczy w tonie głosu, jednak ani przez chwilę nie zwolniła, biegnąc zaraz za swą jasnowłosą towarzyszką. Niestety, obejrzała się za siebie… i niemal nie dostała zawału, widząc świecące się w kniejach, ogromne i ostre kły. — Szybciej, szybciej…! — jęknęła, nie chcąc skończyć, jako przekąska czegoś wyjątkowo paskudnego i mrocznego.
Bree
Teraz to przegiąłem, powtarzał Beleth w głowie. Przecież on chciał tylko uśmiechu na twarzy dziewczyny, radości. Nie chodziło mu o to że ona jest jakaś zadufana w sobie czy o to że się rozpłacze gdy przegra, nie. Chodziło mu po prostu o to by była szczęśliwa, a czasem dawał każdej swojej rywalce wygrać. A szczególnie tym które nie lubiły treningów. To był jego motywator, dla nich jego zachęta do dalszych treningów. Ale Clair to źle zrozumiała chodzi na niego wściekła i to jeszcze jak, wtedy gdy rzuciła go butelką było naprawdę piorunujące nie wiedział że ona posiada tak wielką siłę, aż zaparłu mu wtedy dech. A teraz szuka jej po obozie, chce ją przeprosić, chce wyjaśnić bardzo ją lubi i nie potrafi sobie wyobrazić że ją stracił. Nie potrafił jej znaleźć.
OdpowiedzUsuń-CLAIRE PRZEPRASZAM-krzyknął na cały obóz jak najgłośniej potrafił.
Beleth
[Witam. Wątek z Michałem?]
OdpowiedzUsuń[Cześć, masz ochotę na wątek z Sloane? :]
OdpowiedzUsuń