14 listopada 2014

Thunder is good, thunder is impressive; but it is lightning that does all the work.

DARIEN CONWAY | 19 lutego 1997 | syn Zeusa 

INSTRUKCJA OBSŁUGI 
(przeciętnie inteligentnego herosa tłukącego prądem elektrycznym i wzywającego burze)

a) Profilaktyka; Jeśli zobaczysz, Dariena, nie nawiązuj kontaktu wzrokowego, nie szturchaj go, nie wołaj po imieniu, tym bardziej nie wołaj po nazwisku, nie celuj do niego z łuku (chyba, że gracie w zdobywanie sztandaru), a już na pewno nie próbuj zaatakować z zaskoczenia. Na twoją korzyść działa fakt, że z reguły najpierw się go słyszy, mało osób ma tak donośny śmiech. I musi za to szorować podłogę na stołówce, bo cisza nocna zaczęła się trzy godziny temu. W przypadku, gdy przez przypadek nawiązałeś kontakt wzrokowy i wdałeś się w rozmowę, spróbuj przypomnieć mu, że ma coś bardzo ważnego do zrobienia, o czym zapomniał. Prawdopodobnie będziesz mieć rację. Ewentualnie poczekaj aż rozmowa zejdzie na drobnostki, przekonaj się, że to w sumie miły chłopak, choć bardzo zarozumiały i w gruncie rzeczy chętnie zostanie twoim bratem w walce i kumplem na resztę wieczności. 
b) Przeciwwskazania; Conway mimo najszczerszych chęci nie nadaje się do rozmów na głębokie tematy egzystencjalne, żywi głębokie przekonanie, że każdy ból duszy można wyleczyć dobrym treningiem albo przygodą w stylu półbogów. Pamiętaj: przygody w stylu półbogów zwiększają obozowe zapotrzebowanie na nektar i ambrozję. Nie należy do najczulszych osób i jeśli naprawdę słucha, co masz mu do powiedzenia o swoich uczuciach, to znaczy, że zalicza cię do przyjaciół i osób, o które się troszczy. Świat stał się dla ciebie odrobinę bezpieczniejszym miejscem, gratulacje. Jeszcze jedna kwestia: zdaje się mieć przysłowiowy kij od miotły wzdłuż kręgosłupa i trochę niżej, przez co pojęcie "impreza" jest dla niego zgoła abstrakcyjne. 
c) Wskazane postępowanie; krytykę przekazuj w delikatny sposób, zawsze dotrzymuj danego słowa, podczas wspólnych ćwiczeń dawaj z siebie wszystko; komplementuj, potakuj, bądź przy nim w chwilach, gdy robi coś głupiego i powstrzymaj go w ostatniej chwili, zgadzaj się na każdy pomysł, a jak już opadnie jego zapał, wyperswaduj mu te idiotyczne, pokaż mu, że mu ufasz. To trudne, ale masz duży procent szans, że odpowie tym samym. 
d) Czego nie robić; nie przyznawaj się do własnych słabości przynajmniej do momentu, w którym nie będziesz mieć w Darienie dobrego przyjaciela; nie zakochuj się, a przynajmniej tego nie pokazuj; nie wypominaj mu, czyim jest dzieckiem, nie zrzucaj na niego w sposób jawny całej odpowiedzialności, nie wypominaj mu, jak beznadziejnie gra w koszykówkę. Ani jak źle tańczy. Przemilcz też kiepski gust kinowy. 
e) W przypadku niestosowania się do powyższych licz się z ryzykiem zaburzeń atmosferycznych w twoim ścisłym otoczeniu. I módl się, żeby nie usłyszeć gwizdania do czasu aż przejdzie Darienowi złość. Nawet dzieci Hefajstosa nie wiedzą, jak działa ta stygijska strzała. 

[Wiiitam serdecznie. Ja to nie Darien, ja się nie obrażę za powiązania, ja chcę każde, ale to każde. I każdy, ale to każdy wątek. W tytule Mark Twain, na zdjęciu Graham Phillips.]

47 komentarzy:

  1. [Chyba wbiłam na bloga idealnie w minucie, w której opublikowałaś kartę. To się nazywa wyczucie czasu.
    Ostatnio wykruszyły mi się dwa wątki, więc cóż, oficjalnie jestem chętna do napisania czegoś. Czytając te wszystkie "czego nie robić" od razu stwierdziłam, że moje dziecię z pewnością by to właśnie zrobiło. Generalnie proponuję coś zaczynającego się od negatywnej relacji/kłótni/whatever, a potem się zobaczy. Lubię utrudniać życie swoim postaciom.]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ano wiadomo, ja jakoś wolę zaczynanie od takich rzeczy, a nie "XYZ zobaczył ZYX śpiewającą nad jeziorem". I chyba nic w tym dziwnego...
    Zacząć zacznę (masz jakieś życzenia co do miejsca albo sytuacji?), ale jeszcze jedno bym chciała uściślić - o Gabrysiu zaraz po jego przybyciu rozeszła się po Obozie plota, że jest dziwny et cetera et cetera, więc Darien może go kojarzyć. Pluus, może już wcześniej się zetknęli?
    Na onetowym nie byłam, za to na dwóch blogspotowych: poprzedniej edycji tego, ale Ciebie chyba nie było, i jakimś z dwa lata temu, ale szczerze mówiąc nie pamiętam ani konkretnej nazwy bloga ani imienia swojej postaci. Długowłosy syn Iris, w każdym razie. I dość krótko po moim dołączeniu blog upadł, niestety.]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  3. [Witam. Zapraszam do Michała]

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ja jako Fallen funkcjonuję od półtora roku, może dwóch lat. Wcześniej zawsze miałam konta po prostu z nazwiskiem postaci. Że też mi się chciało to tworzyć... no, na onecie nie trzeba było, ale na blogspocie owszem. Ale początkami chyba wszyscy tak robili. Harley Remington... coś mi się kojarzy.
    Tak czy inaczej, mogą się kojarzyć z imienia. Za jakąś chwilę naskrobię rozpoczęcie.]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  5. [Fajny pomysł ;D Jeśli możesz zacznij, proszę ;D]

    Leila

    OdpowiedzUsuń
  6. Przez pierwsze tygodnie Gabriel nie czuł się w Obozie najlepiej. Prawdę mówiąc, na samym początku w ogóle nie chciał wychodzić z domku Apollina, nie chciał wchodzić wśród herosów. Wokół niego było zbyt wielu ludzi, umysł nie dawał mu spokoju. Wizje prawie cały czas zajmowały jego głowę, ciągle widział czyjąś przeszłość lub przyszłość, a większości scen wolałby nigdy nie zobaczyć. Rzeczywistość mieszała mu się z majakami. Cofał się przed cudzym dotykiem, bo wtedy było jeszcze gorzej. Ciągły ból głowy go oszałamiał. Nie wiedział jak reagować, nie wiedział co mówić. Nie potrafił poprawnie kontaktować się z ludźmi. Można powiedzieć, że przez długie lata znał wyłącznie kilka osób, więc zawsze wyglądało to zupełnie inaczej. Wizje były rzadsze, łagodniejsze. Tutaj jego dar stał się przekleństwem i na równi z nieznajomością świata i zachowań ludzkich nie pozwalał na normalne funkcjonowanie.
    Po tygodniu zaczął się przyzwyczajać, chodzić na zajęcia, jadać ze wszystkimi. Dowiedział się, że Obóz niezwykle szybko obiegła plotka, że ten nowy od Apollina jest dziwny. Wielu obozowiczów stroiło sobie z niego żarty, ale dzielnie się trzymał, wiedząc, że za jakiś czas się znudzą.

    Wracał z treningu łuczniczego w terenie. Minęło już piętnaście dni od jego przybycia i przebywanie wśród ludzi stawało się coraz prostsze. Kompletnie nie zwracał uwagi na otoczenie, naraz zmęczony i dumny z tego, że idzie mu coraz lepiej. Z zamyślenia wyrwało go nagłe pojawienie się jakiejś dziewczyny, córki Hermesa, jeśli dobrze kojarzył.
    - PIEKIELNY OGIER, szybko, łap za broń! - wrzasnęła, zatrzymując się obok niego. Trzymała w rękach łuk, celując w stronę lasu. Niewiele myśląc, sam napiął cięciwę i obrócił się. Równie szybko opuścił broń i wypuścił strzałę w ziemię.
    Celował idealnie w Dariena Conway'a. Od niego odbiegał jakiś inny chłopak
    Usłyszał śmiech dziewczyny i nieznajomego, oboje natychmiast uciekli. Najprawdopodobniej uznali to za świetny żart. Szybko zdał sobie sprawę z tego, że podczas gdy on został zatrzymany, tamten chłopak podbiegł do Dariena i najprawdopodobniej udał, że atakuje go od tyłu, bo ten wyglądał, jakby w tym momencie się obrócił i po pierwsze był wściekły, a po drugie nie wiedział o co chodzi. Całe zajście trwało co najwyżej dwie sekundy, chociaż Gabrielowi wydawało się, że dużo dłużej.
    Ręce mu się trzęsły ze zdenerwowania. Podniósł wzrok i spojrzał idealnie w oczy Dariena. Jego własne od razu zaszły mgłą i na chwile się rozjaśniły. W jego umyśle pojawiła się wizja; młody chłopak wzywający burzę...
    Wzdrygnął się. Kojarzył tego chłopaka, kiedyś nawet ćwiczyli razem szermierkę (nie było to jedno z najmilszych wspomnień), ale wcześniej nie wiedział, kto jest jego ojcem.
    - Syn Zeusa - powiedział mimowolnie, trochę za głośno. Natychmiast cofnął się o krok. Czasem nie potrafił pohamować tego, co wizje przynosiły mu na język.

    Gabriel

    [Wyszło mi trochę inaczej niż zamierzałam, ale zdałam sobie sprawę z tego, że Gabryś jest za bardzo strachliwy, żeby samemu coś takiego odwalić...]

    OdpowiedzUsuń
  7. Leila siedziała na jednym z krzeseł na werandzie Wielkiego Domu. Chejron wędrował tam i z powrotem, wyglądał jakby się denerwował. Nie chciał jej powiedzieć o co chodzi i na kogo czekają. Wtedy przyszedł syn Zeusa, chwila jak mu tam było Derian, Darian nie . Darien tak to było jego prawdziwe imię, jakoś nie specjalnie się lubili rzadko ze sobą rozmawiali. A teraj Chejron oznajmił że oni dwoje mają razem współpracować. Leili współpraca z dziećmi Zeusa nie szła zbyt dobrze ale cóż.
    -Ile mamy czasu na przygotowanie-spytała obojętnie Leila
    -CO?-Zapytał zirytowany Chejon.-Wyruszacie już teraz, zaraz.-powiedział stanowczo.
    -Tylko nie pogorszcie bardziej, proszę was-Chejron naprawdę się obawiał.
    Leila wstała podeszła do Dareina i wyciągnęła rękę w geście przywitania.
    -Hej zapewne nie wiesz jak się nazywam-powiedziała z przekąsem- nazywam się Leila.-uśmiechnęła się miło.
    No to ruszyła na morze, nie wiedziała jak to powstrzymać, może poprosi ojca, tak dawno z nim nie rozmawiała. Nie gdyby chciał to dawno by już coś z tym zrobił.
    -Masz może jakiś pomysł jak to powstrzymać a przy okazji bardziej nie narozrabiać?-Spytała syna Zeusa stojącego koło niej i patrzącego w niebo.


    Leila

    OdpowiedzUsuń
  8. Serce nadal biło mu jak oszalałe, a stygijska strzała zawieszona w powietrzu nie polepszała jego samopoczucia. Nie miał pojęcia jak powinien się zachować i się wytłumaczyć. Chłopak najwyraźniej był co najmniej niezadowolony i wyglądał na gotowego do wdania się w małą bójkę z użyciem swojej mocy, a Gabe doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma z nim szans. Był tylko strachliwym dzieciakiem, który stresował się byle błahostką (a co dopiero taką perspektywą) i mógł co najwyżej próbować uciekać.
    - Ja... Darien... przepraszam... nie musisz - odpowiedział, machinalnie zasłaniając się rękami. Głos mu się trząsł. Czuł, że coraz bardziej się pogrąża, ale nie potrafił wypowiedzieć normalnego zdania.

    Gabriel

    [Umm, czuję się zobowiązana do poprawienia Cię. Gray*, nie Grey.]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Pomysł mam taki, że może Michałowi uda się przedostać do jego dawnego świata. Po pewnym czasie ktoś w obozie zorientuje się, że jest coś za cicho u chronosowego syna. No i wyjdzie, że ten sobie po prostu wyszedł poza granice. I wiadomo wyślą jakąś eskortę, aby go sprowadzić i to może Darien go znajdzie po dłuższym czasie na stadionie Kolejorza xD]

    OdpowiedzUsuń
  10. Wrzasnął, kiedy błyskawice uderzyły w ziemię tuż obok niego. Były tak niebezpiecznie blisko. Wyraźnie czuł ich swąd. Bał się poruszyć, choćby minimalnie, będąc pewnym, że te kilka centymetrów może sprawić, że piorun trafi w niego, a nie w trawę. Mocno zaciskał powieki. Czas mu się dłużył, był przekonany, że stał tam przynajmniej godzinę, otoczony wyładowaniami elektrycznymi.
    Kiedy tortury dobiegły końca, Gabriel nadal miał przed oczami błyski światła. Był cały roztrzęsiony, a słowa Dariena zupełnie do niego nie dotarły. Oczy mu się zaszkliły i miał wrażenie, że jeśli wypowie choćby jedno słowo, wybuchnie płaczem. Zachwiał się i osunął do kucków. Panicznie wdychał i wydychał powietrze, które zdawało się ranić jego gardło. Nie nadawał się do czegoś takiego. Nie znał się na ludziach. Nie wiedział, czego może się spodziewać. Dopiero w Obozie zrozumiał czym jest strach, adrenalina, jak wygląda prawdziwe życie i co może mu grozić. Dotychczas nie miał pojęcia do czego są zdolni ludzie i jak to jest być blisko śmierci czy okaleczenia. Szybko przyzwyczaił się do perspektywy przedwczesnego siwienia, bo denerwował się dosłownie ciągle.
    W powietrzu nadal unosił się zapach elektryczności.

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  11. [dzieńdobram cię bardzo cieplutko i serdecznie.. chociaż jestem ostatnio beznadziejna, jeśli chodzi o obozową frekwencję, z chęcią wyjdę z propozycją wątku ;3 co ty na to? :3]

    Caspian

    OdpowiedzUsuń
  12. Razem z nim pod wodę nono. W życiu nie przypuszczała takiej możliwości.
    -Wisz jeszcze nigdy nie próbowałam-powiedziała z lekkim zmieszaniem-Ale zawsze możemy spróbować, wjedziemy na płytszą wodę, razem zanurkujemy i zobaczymy.-powiedziała z ciekawością.
    Była lekko zdenerwowana, bała się troszkę, nigdy jeszcze czegoś takiego nie robiła zastanawia się jak to zrobić. Hmm. Ruszyła przed siebie na płycinę zanurkowała a tuż koło niej zanurkował Darien. Obydwoje pod wodą, Leila skupiła myśli gdyby wysłać jakby fale, albo chęć żeby on mógł oddychać pod wodą w moim towarzystwie. Leila skupiła się maksymalnie, starała sobie przypomnieć wszystko co wiedziała o wodzie i ludziach. Tu jest po prostu za mało tlenu. Skupiła się jeszcze bardziej, -chcę aby ten oto tu obecny Darien syn Zeusa pana Niebios mógł oddychać pod wodą w moim towarzystwie.- i dotknęła wody, chociaż ciągle jej dotykała. Nie jedną ręką dotknęła wody a drugą klatki piersiowej Dariena. Chyba podziałało. Nie wiedziała że pójdzie tak łatwo, może gdyby się spytała co wywołuje to całe zamieszanie też uzyskała by odpowiedź. -Co jest przyczyną tornad, i wzburzenie morza przy Obozie Herosów?-zapytała w myślach.
    Nic zero odpowiedzi jednak to nie takie łatwe.

    Leila

    OdpowiedzUsuń
  13. Tym razem zarejestrował słowa Dariena, ale potrzebował chwili, żeby zdecydować co też chce odpowiedzieć i w ogóle znaleźć w sobie siłę do wydobycia z siebie głosu. Powtarzał sobie w myślach Uspokój się, przecież nic ci się nie stało, ale to nie było takie proste. Jakkolwiek przyzwyczaił się do gwałtownych reakcji swojego organizmu (ręce trzęsły mu się prawie cały czas), tak nadal nie był w stanie tego kontrolować.
    A teraz mimo wszystko nie rozumiał za co dokładnie mu się dostało. I to w taki sposób. Domyślał się, że chłopak nie spodziewał się takiej reakcji, że myślał, że to tylko zwykła nauczka - i pewnie dla każdego innego herosa by tym była - ale Gabriel był słaby. Nie oszukiwał się. Miał siłę fizyczną, ale był wyniszczony psychicznie, a zdał sobie z tego sprawę dopiero tutaj, wśród ludzi. Z resztą, te dwa tygodnie się do tego przyczyniły.
    - Nie, nie - powiedział tylko zachrypniętym głosem, zamachał przy tym rękami i wstał, wbijając wzrok w ziemię. Bał się podniesienia wzroku na Dariena, bo nie chciał obciążać swojego umysłu kolejną, bolesną wizją. Przynajmniej się nie rozpłakał, i bez tego czuł się wystarczająco żałośnie.

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  14. [ojej .. jaki on jest słodki xD mogę go spróbować? ;>]

    Isobel

    OdpowiedzUsuń
  15. [Cześć, zapraszam na wątek ;3]

    Sloane.

    OdpowiedzUsuń
  16. [Może wymyślą jakiś kawał razem? Wspólna kara razem.. Przepraszam za kiepskie pomysły, ale cierpię na ich brak (że pomysłów)]

    Sol.

    OdpowiedzUsuń
  17. [nie no - az tak mocno to chyba by widac nie bylo, acz wyglada smakowicie *teatralnie sie oblizuje* ;) wacimy zatem cos? ]

    Isobel

    OdpowiedzUsuń
  18. [ Ooou, nieee! Ona jest ogolnie przyjazna, energiczna i wesola! A watek zawsze spoko, jakas propozycja?;D]

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  19. [ Oooj tam :D
    Hmm, taki punkt mi pasuje. Można nawet ustalić, że próbowałaby go w jakiś sposób zaatakować, ale jako że jej pojęcie walki ograniczało się do wbijania ołówków w rękę, to łatwo sobie poradził z jej nagłą agresją. Ale od tego czasu trochę minęło, więc hmm...
    Może mogliby mieć do siebie jakąś tam słabość, bo w końcu to pierwsza osoba, która z nią sobie poradziła (przynajmniej z jej perspektywy). Czyli wiesz, z reguły nawzajem siebie wkurzają, dokuczają, śmieją, pyskują i bla bla, ale jakby nie patrząc, to fajnie spędzają ze sobą czas i wgl. Taka przyjaźń, może coś więcej - jak chcesz. Chyba, że Twój umysł leci w lepszym kierunku, jeśli chodzi o pomysł? ]

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  20. [kusisz ;> tylko mnie tutaj nie spal przypadkiem. Gromy wygladaja najlepiej na niebie nie w reku ^_^ a jaka to by byla praca? w kuchni? czy moze zrobimy z niego nianke? Is. potrzeba drugiej polowki ;>]

    Isobel

    OdpowiedzUsuń
  21. [ano i taka mogla by byc ale czy wytrzyma zmienne nastroje Is.? moge zobic z niego krolika doswiadczalnego dla zaklec, ktore w fekcie koncowym byly by inne od zamierzonego? ;>]

    Is..

    OdpowiedzUsuń
  22. [ja tylko uprzedzalam xD *chochlik w oczkach* biednys... zameczysz go szybciej hehe zatem kto zaczyna/;>]

    Is.

    OdpowiedzUsuń
  23. [ Dobra, iście dobry pomysł. Dobra, no to w takim razie zacznę ^^ Nie wiem czemu, ale nucę se w głowie piosenkę Bo to miłość, ou ou.... Tak, odwala mi, ja wiem. Okej, już piszę! ]

    Rose w obozie jest od niecałego roku. I choć znaczna część jej życia nie należała do najciekawszych, tak teraz prawie wszystko się układa. No właśnie, prawie to kluczowe słowo. Pierwszą osobą, którą poznała po przybyciu do tego miejsca był Darien. Był to dość nietypowy początek znajomości, bo po prostu go zaatakowała, a on najnormalniej wziął ją na arenę i nauczył podstawowych rzeczy. Tamten dzień był początkiem ich przyjaźni, która była jej pierwszą i najważniejszą. Spędzali ze sobą wiele czasu i to on pomógł jej z fechtunkiem. A dzięki jemu i ojcu stała się dość dobrą wojowniczką. Od jakiegoś czasu nawet czuła do niego o wiele więcej niżeli przyjaźń, co zżerało ją niemal od środka. Nawet myślała, że i on coś do niej czuje. Do czasu, aż nie zaczął jej totalnie unikać. Skończyły się ich wspólne treningi, spacery, wygłupy i rozmowy. Nawet nie wie z jakiego powodu i ta cała niewiadoma, zżerała ją od środka. Ciągle zastanawia się, co ona takiego zrobiła? Zachowywała się tak jak zawsze, bo bała się tego, że on niczego nie odwzajemnia. A nie chciała stracić tak ważnej dla siebie osoby.
    Pewnego dnia się w końcu wkurzyła. Była na arenie i waliła mieczem w drewnianego manekina. W każde następnie uderzenie wkłada coraz więcej siły. Cholerne Zeusiątko! Klęła na niego w myślach, aż w końcu skróciła swojego potencjalnego przeciwnika o głowę. Rzuciła narzędzie w ziemię i przeczesała swe długie blond włosy. Kątem oka spostrzegła znajomą sylwetkę, która należała tylko i wyłącznie do jednej osoby. Bez zastanowienia ruszyła w jego stronę szybkim krokiem, ale bez przesady.
    - Darien! - krzyknęła za nim, by następnie chwycić go za rękę aby go po prostu zatrzymać. Stanęła przed nim i patrzyła prosto w oczy. - Wkurza mnie te twoje całe unikanie, więc wale prosto z mostu. Co jest z tobą nie tak? Co ci strzeliło do tego łba, że ni stąd ni zowąd zacząłeś zachowywać się jak jakiś nieznajomy? - spytała na jednym wydechu. Miała do niego o to żal i był to właśnie moment, w którym miała zrobić z tym wszystkim porządek. Miała dosyć niejasności, oczekiwała prawdy i tylko prawdy.

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  24. [Zdecydowanie wolę zaczynać xD nie rozumiem mojej wyobraźni.. wymyślanie wątków to dla mnie naprawdę masakra, a jak mam napisać opowiadanie na 30 stron to nie widzę najmniejszego problemu x.x]

    Caspian

    OdpowiedzUsuń
  25. [Zdarzało mi się pisać i dłuższe ;D Ale.. z reguły, tak jak napisałaś, mam tak, że wydaje mi się, że początek jest zbyt długi i resztę opisuję mniej szczegółowo, bo by wyszło tego za dużo xD W zasadzie to czemu nie.. jeśli chodzi o tą burzę :D Tylko jak mogłaby wyglądać cała sytuacja? :D A co do Caspiana to.. hmm.. sama nie wiem jakich chciałabym relacji między nimi, ale nie przepadam za opisywaniem walki, mam wrażenie, że marnie mi to wychodzi, więc chyba jednak wolałabym tę drugą propozycję :3]

    Caspian/Bellamy

    OdpowiedzUsuń
  26. Patrzyła na niego i słysząc swe imię wiedziała, że normalnie z nich chyba nie porozmawia. Przez jedną chwilę nawet myślała, że po prostu odejdzie, jak to robił przez jakiś czas. Nawet nie wie, jak bardzo ją to dotknęło. Jak bardzo za nim tęskniła i jak bardzo go potrzebowała w trudnych dla siebie chwilach. Skąd ma wiedzieć, skoro go przy niej nie było? I tu nie chodziło o te cholernie uczucia, ale o niego samego. Pragnęła tylko wsparcia, na które kiedyś mogła liczyć. Pragnęła jego słów, które mówiły, że będzie okej. Pragnęła nawet samej obecności, przy której nie musiałby zabierać nawet głosu.
    Jednakże gdy wyciągnął miecz, zmierzyła broń uważnym wzrokiem i wiedziała o co biega. Chciał wszystko wyjaśnić poprzez zwykłą walkę. Zwykłe natarcie, które pozwoliłoby im powrócić do wcześniejszej relacji. Nie mogła odmówić, to nie leżało w jej naturze. Również wzięła miecz do ręki i wyprostowała się. Postawa wyraźnie wskazywała na to, że tym razem się nie wycofa, że nie przegra. Nie pozwoli mu tym razem uciec, dopóki nie wyjaśnią wszystkiego.
    - Nie wypuszczę cię, póki wszystkiego mi nie wytłumaczysz - ostrzegła, wymierzając w jego stronę lśniące ostrze. Wokół nich krążyła wyraźnie napięta atmosfera, którą dała się odczuć na kilometr. Uśmiechnęła się w typowy dla siebie sposób, by następnie stanąć pewnie na nogach i mentalnie przygotowując się do walki, jednej z ważniejszych w jej życiu. - Nawet nie spytasz się co u mnie? Wiesz, trochę czasu minęło od ostatniego spotkania, nie sądzisz? - Po tych słowach ruszyła na niego, atakując go mieczem. Oczywiście zgrabnie zasłonił ten atak, bo jakby inaczej. Choć był dość mocny, miał też inny cel. Ukazać jej żal i złość oraz zawód, który jej sprawił tym całym zachowaniem. Choć ta chwila przypomniała jej ich pierwsze spotkanie, które również zaczęło się od walki. Różniła się jedynie tym, że sprawa leżała w czymś innym i od tamtego czasu, podszkoliła się co nieco w fechtunku.

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  27. Zacisnął zęby. Najgorsze było to, że zgadzał się z Darienem. Poza tym, nie uważał się za herosa. Nie przyznałby mu się do tego, ale czuł się jak półbóg, owszem (trudno byłoby się nie czuć mając nadprzyrodzone moce), ale nie jak heros. Finalnie aby być półbogiem nie trzeba się wykazywać odwagą, siłą, umiejętnościami bojowymi. Wiele razy powtarzał sobie, że to się zmieni, że po prostu musi się przyzwyczaić i co-nieco nauczyć, ale póki co uważał swoje zdanie za słuszne.
    Już miał coś odpowiedzieć, gdy usłyszał trzask gałązek i tak dobrze znany głos. Ciemnowłosa dziewczyna z włócznią w dłoni, ubrana w ciuchy zupełnie nie pasujące do tego miejsca, wyszła z lasu główną ścieżką, kończącą się tuz obok Dariena.
    - Witam witam - powiedziała dźwięcznym głosem Ida Gray i puściła oczko do Gabriela. Ręką, w której nie trzymała broni, objęła w pasie syna Zeusa, doskonale wiedząc, że on z pewnością sobie tego nie życzy. - Kogóż ja tu widzę, Darien Conway!
    Gabriel zupełnie zapomniał, że jego siostra ma w tym dniu przyjechać. Jej strój i makijaż zmyty tylko w połowie, wskazywał na to, że dopiero co przybyła i już wybrała się na małą przechadzkę po lesie. Nie mógł wyjść z podziwu, jak wiele miała ona energii i zamiłowania do Obozu.

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  28. Leila pierwsza wpłynęła w mrok wody, ona widziała pod wodą nawet lepiej niż na lądzie. Darien chyba nie miał tego zaszczytu. Więc płynęli przed siebie, ale Leila nagle się zatrzymała coś tu było nie tak, woda jest za ciepła. Te bąbelki źle wróżyły, wpłynęła trochę w ich głębie, dając znak Darienowi żeby dalej nie płynął. Nagle poczuła ból w lewej łydce, noga była dość mocno poparzona. Nie to niemożliwe, stwierdziła Leila. -TATO! PROSZĘ POMÓŻ!-Krzyknęła w myślach. Temperatura wody trochę się obniżyła a rana na jej nodze zaczęła się goić. Jedyne co było niepokojąco to, to że w wodzie nadal unosiły się bąbelki. Ale teraz były jakieś inne jakby zielonkawo-żółte. Wypełnione czymś od środka. To było bardzo dziwne.


    Leila

    OdpowiedzUsuń
  29. Spoglądała na niego i próbowała odczytać każdy jego ruch. Była uważna, spokojna. Jego krótkie komentarze o poprawie czegoś tam nawet ją podsycały do walki. Jednak zwykłe pytanie Nie stać cię na więcej? potrafiło ją rozjuszyć. Ale ciągle w myślach mówiła sobie, że najważniejszy i spokój i trzeźwość umysłu. Rose w końcu dopiero rok temu rozpoczęła jako taką terapie, która miała za zadanie opanować jej napady furii i postępy jakies były. jednak Darien wiedział, jak dobrze zaatakować w jej czułe punkty. Milczenie, kpina. Doskonale to wiedział. I ona doskonale wiedziała w co on pogrywał. Chciał wytrącić ją z równowagi, bo wtedy wali na oślep i stałaby się łatwym przeciwnikiem. Może i była godnym przeciwnikiem, ale napewno nie lepszym i doskonale o tym wiedziała.Mimo to nie miała zamiaru się wycofać. To nie w jej stylu. Zwłaszcza, jeśli walczył zupełnie inaczej niżeli dotychczas. Idiota.
    - Doskonale wiesz, że stać mnie na więcej - rzekła, kucając przed jego ostrzem. Okręciła się wokół własnej osi, odbiła się z prawej nogi ku górze i zamachnęła się mocno wprost na niego, by naprzeć na miecz przeciwnika. Nawet cofnął się trochę do tyłu, bo użyła więcej siły niżeli zazwyczaj. Bycie córką Aresa dawało jej wielkie pole do popisu, jeżeli chodzi o siłę. Patrzyła mu w oczy, by szybko kopnąć go w klatkę piersiową i cofnąć się kawałek do tyłu, nie pozwalając mu na kolejne dźgnięcie. Widownia się zbierała, ale ona nie zdawała się ich zauważyć. Milczenie chłopaka doprowadzało ją do obłędu i to można było powoli zauważyć. Znów odskoczyła przed ostrzem, aby szybko kontratakować. Udało jej się nawet trafić go w udo, a raczej lekko drasnąć. Ucieszyła się z tego faktu, mając nadzieje, że celowo się nie podłożył.
    - Mam cię serdecznie dość. Czuje sie, jakbyś grał ze mną w kotka i myszkę. Tyle, że ja jestem myszą - stwierdziła z sarkazmem w głosie, czując jak coś przecina jej ramię. Przegryzła lekko dolną wargę, kręcąc mieczem w kółku tylko. Niemal od razu znowu spróbowała na niego natrzeć. Parszywy gnojek, czuła, że się bawi. Złość rosła z każdą chwilą, przez co bała się, że przegra. A lękało ją najbardziej to, że może go stracić. Nie mogła mu na to pozwolić, był dla niej zbyt ważny.

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  30. Już od pewnego czasu planował stąd się wyrwać. Planował, kombinował, uzupełniał zapasy, które mogłyby mu się przydać. I tak oto pewnego listopadowego dnia, korzystając z okazji, że nikt go nie pilnował, czmychnął stąd. Ot tak po prostu. Założył buty, kurtkę, spakował pieniądze i trochę ubrań i wyszedł. Nie martwił się o nic. Chciał tylko wrócić do siebie.
    ***
    Uśmiechnął się szeroko, kiedy w końcu dotarł do Poznania. Lecz tutaj pojawiło się kolejne pytanie. Gdzie miał pójść? Przecież do domu nie wróci. To byłoby zbyt oczywiste i tamci znaleźliby go szybko. Do znajomych też się nie uda. Przecież to jest logiczne, że skoro nie znajdą go u rodzicielki, to zajrzą do przyjaciół. Jedynym najlogiczniejszym dla niego rozwiązaniem było to, aby wynająć gdzieś pokój i kilka dni przeczekać to wszystko. Przy okazji zajrzeć na stadion. Uwielbiał wręcz tam przysiadywać.
    ***
    Minęły dwa dni odkąd uciekł z Obozu. Nie chciał wiedzieć co tam się dzieje. O, dzisiaj sobie przed ratuszem oglądał koziołki i zajadał się rogalami. A następnie udał się na stadion. Akurat zawodnicy mieli trening. Lepiej nie mógł trafić. Uśmiechnął się lekko pod nosem, upijając łyk gorącej czekolady.
    Trening się zakończył, ale on nie zamierzał jeszcze opuszczać swojego miejsca. Było mu tutaj i dobrze, i wygodnie. W pewnym momencie zauważył jakiegoś chłopaka. Na jego plecach dostrzegł coś, co nie napawało go optymizmem. Powinien był w tej chwili brać nogi za pas i umykać ile miał tylko sił. Jednakże nie zdążył, bo chłopak stał już przed nim.
    - To zależy kto pyta. - Stwierdził Michał.

    OdpowiedzUsuń
  31. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  32. Próbowała i udawało jej się, ale i tak niewystarczająco. Jednak widząc, że przyśpieszył tempa, próbowała mu dorównać. Niestety, było to dosyć trudne z tego powodu, iż najnormalniej w świecie była coraz bardziej zmęczona i ogarnięta różnymi emocjami. Skończyło się tak, że trafił ją w prawą dłoń, mocno, przez upuściła miecz. Zacisnęła usta, bolało. Będzie siniak jak nic. Dopiero gdy ten upuścił i swój miecz oraz chwycił za nadgarstki, spojrzała mu w oczy.
    Słysząc jego życzenia, miała dosłownie ochotę go zamordować gołymi rękoma. Kpił sobie z niej? Pierw kompletnie ją unikał, nie rozmawiał. A teraz po skończonej walce, tak po prostu przypomniał o ich rocznicy, o której w sumie sama zapomniała. Szybko jednak złość przemieniła się w zdziwienie, zdziwienie w szczęście, szczęście smutek, a smutek jeszcze w zupełnie coś innego. Targały nią emocje, których kompletnie nie rozumiała.
    - Wszystkiego najlepszego. - Uśmiechnęła się niemrawo. Dawno nie widziała jego uśmiechu, przez co poczuła przyjemne ciepło. Następne pytanie, które wypowiedział szeptem sprawiło, że zmarszczyła brwi i zacisnęła ręce. Z tego powodu poczuła większy ból w prawej dłoni, ale próbowała go zignorować.
    - Bałam się - odpowiedziała zupełnie szczerze. - Bałam się, że znowu odejdziesz. A tak przynajmniej czułam, że nawiązałam z tobą jakiś kontakt, którego mnie pozbawiłeś. - Po tych słowach, wyrwała się z jego uścisku. Zauważyła, że potencjalni widzowie zaczęli się rozchodzić bo zdali sobie sprawę, że walka się zakończyła. I dobrze. Klęknęła i westchnęła, nie odwracając od niego wzroku.
    - Dlaczego? - spytała, oczekując szczerej odpowiedzi. Chciała chociaż tyle, zwykłej prawdy.

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  33. - To wspaniale - odpowiedziała Ida, udając, że wcale przed sekundą nie odskoczyła od Dariena. - Może więc zechcesz mi opowiedzieć cóż mnie ominęło? - spytała pompatycznie i spojrzała w kierunku swojego brata, na co Gabriel wywrócił oczami.
    Stanie w miejscu i przyglądanie się tej dwójce wydało się mu nienaturalne i bezsensowne, ale i tak od razu poczuł się lepiej. Ida zawsze poprawiała mu humor samym swoim podejściem do świata. Naraz uwielbiała kłócić się z ludźmi i im pomagać. Mało kto w Obozie poświęcał tyle uwagi tym, którzy tego na prawdę potrzebowali, nie wiedzącym jak się odnaleźć w świecie herosów. Najczęściej byli to najmłodsi obozowicze, ale nieraz poświęcała godziny na rozwiązywanie problemów i starszych od siebie.
    Przy tym miała porachunki z paroma osobami, a z kolejnymi po prostu się przedrzeźniała. Sama nie wiedziała od czego zaczęły się jej kłótnie z synem Zeusa. Jakaś błahostka, dłuższy czas wcześniej. Czasem ją irytował, czasem wymownie spoglądała w niebo na sam jego widok i rozważała w jaki sposób tym razem go wkurzyć, a czasem stwierdzała, że w sumie nie jest taki zły, czego oczywiście nie zamierzała przyznać. Inną kwestią było to, że ich kłótnie były dość łagodne - co w języku herosów oznaczało, że nigdy nie próbowali się zabić, a co najwyżej okaleczyć.
    Gabriel co prawda nie wiedział, że ona i Darien się znają, ale nie zdziwił się. Jego siostra w Obozie urzędowała już szósty rok, a że była bardzo towarzyska (nie tylko w pozytywnym tego słowa znaczeniu) wiele osób ją kojarzyło, z wzajemnością.

    Gabriel/Ida

    OdpowiedzUsuń
  34. Zmarszczyła z początku czoło, niezbyt rozumiejąc tego wszystkiego. Dopiero po paru sekundach zorientowała się, o co mu może biegać. Jednakże to było dziwne, gdyż nie uważała tego wszystkiego za przekroczenie granic. To było skomplikowane, bo jak? Jak mógł zarzucać jej, że ich przyjaźń nie przypadła jej do gustu? Nic nie powiedziała, po prostu mu się przyglądała pustym wzrokiem, który nic nie wyrażał. Była zmęczona walką, jak i jego uciekaniem. Słuchając jego oddechu, sama ściągnęła z siebie pancerz i myślała nad odpowiedzią. Zdawać się mogło, że minęły wieki za nim w końcu zabrała głos.
    - Darien... jesteś zwykłym durniem. Jakie ty granice przekroczyłeś do jasnej cholery? - spytała unosząc odrobinę głos, zmuszając swe ciało do powstania. - Uważałam, że wszystko jest dobrze do czasu, aż ty bez słowa zacząłeś uciekać. Myślałam, że jak już to ja przekroczyłam te twoje zasrane granice... - Zrobiła krok w jego kierunku, krzyżując ręce na piersiach, jakby miało ją to ochronić przed wszystkimi i wszystkim. Ta rozmowa była chyba trudniejsza od ich starcia.
    - Nie mogłeś normalnie ze mną porozmawiać? Jak człowiek? - Po tych słowach uśmiechnęła się, jakby od niechcenia i kpiąco. - Granice. Chodziło ci o granice... czyli co? Jak bardzo przekroczyłeś tę granicę, skoro postanowiłeś unikać mnie jak ognia? - Odważyła się podejść jeszcze bliżej, tak blisko jak tylko się dało. Oddychała głośno, nie przejmowała się nawet tym, że jest spocona czy ma potargane włosy. Miała to gdzieś, liczył się kontakt wzrokowy, który na nim wymuszała.

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  35. Kolejny nudny wg niej dzień. Po dłuzszym czasie zdecydowała się w końcu wyjść z domku by zjesc wspólne śniadanie z reszta herosów. Nie była niesmiała, ale czuła jakis wewnętrzny dyskomfort przebywania z innymi. Jednak doszła do jej uszu plotka, która niezbyt jej przypadła do gustu. Była przyzwyczajona, no ale czasem bolała.
    Wyszła z domku zaraz po porannych porzadkach i była pierwsza z pierwszych, którzy przyszli na sniadanie. Zjadała go w takim tempie jakby ja gonilo stado owiec. Potem tak samo smignela wraz ze swoja torba na zajecia teoretyczne prowadzone z Chejronem. Usiadła gdzies z tyłu, by poudawac ze jest tylko elementem krajobrazu. Udawała ze notuje, ale zajeta była swoimi bazgrołami. Nie zauwazyła przy tym, ze kilka chlopaków sie jej przygladalo rozmyslajac jaki by tutaj uczynić psikus. Raz lub dwa zerknela na nich ukradkiem ze zmarszczonym czolem, ale zrobila to co uznala za stosowne, czyli ignorowała co niezbyt sie to im spodobało. Jednak poczekali, az sie lekcja skonczy
    Nie minelo duzo czas, gdy wyrwano jej zeszyt i zaczęto przedrzeźniać i wysmiewac.
    - oddajcie! - warknęła probujac odebrac.
    - bo co?
    - prosze? - zaryzykowała
    - no patrzcie... ona prosi - zakpil jakis - ty nic nie umiesz swirusko ! Lepiej zacznij uwazac a nie ryzujesz jakies pierdoly.
    Zagrzytała zebami.
    - a co ci do tego - uniosła brew - jestem tu kótko - odparła sucho - nie spodziewaj sie cudów.
    Zachichotał.
    - Masz racje miernoto Macie chlopaki - rzucil zeszyt do kolegów, sprobowała zlapac, ale podbito jej dlonie. Nie wychamowała i zjechała na podloze zdzierajac troche naskórek na kolanach. Syknęła z bolu.
    - glupia- zachichotali, odchodzac rzucili zeszyt na mokry piach. Nie trzeba bylo mowić jak przedmiot wygladał ale miała dosyć. Wkurzona podniosła sie nieporadnie i mamroczac cos pod nosem przywolała troche swej magii, która skierowała na odchodzaca grupkę, przy tym wcale tego nie kontrolując, wiec na dobra sprawe w polu "razenia" bylo wiecej osob. W tym taki jeden, którego cicho obserwowała acz bala sie zagadnac, by nie pomyslał, ze jest malutkim dzieciaczkiem proszacym o cukierka.
    Grupka sie zatrzymała raptowanie widzac przed soba

    Jez
    [slabe to ;<]

    OdpowiedzUsuń
  36. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  37. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  38. [Okeej, blogspot dwa razy uciął mi komentarz w połowie. Dobrze, że zawsze kopiuję cały komentarz przed wysłaniem, ale teraz jeszcze na wszelki wypadek rzucam link do całości: http://justpaste.it/i0nd .
    Spokojnie, logika w moim świecie funkcjonuje.
    Niby jest o tym wspomniane w karcie Gabriela, ale kilka słów to chyba za mało. Oni nie są realnie spokrewnieni - ojciec Idy i matka Gabriela znali się i przyjaźnili jeszcze przed ich narodzinami; kiedy dzieciaki były już na świecie, na początku nie wiedzieli o tym, że to drugie też ma dziecko półkrwi, ale on był świadkiem jednego z pierwszych "napadów" Gabriela i szybko zrozumiał co się dzieje. Po jakimś czasie zakochali się w sobie i postanowili wziąć ślub, no a że Gabe'owi było generalnie wszystko jedno i on przejął nowe nazwisko matki. Historia w pigułce.
    Poza tym, mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci iż chwilowo postawię na Idę (możesz odpisać pod którą kartą chcesz, ta jej świeci pustkami Gabriel/Ida

    OdpowiedzUsuń
  39. Zastanawiała się, czy powinna się śmiać czy płakać. Fakt, nigdy go celowo nie przezwała, ale... zasłużył sobie. W przeciwieństwie do niej nie musiał zastanawiać, co zrobił nie tak. Nie latał za nią jak głupi, próbując nawiązać choćby najmniejszy kontakt.No ale cóż. Jednak nie wiedziała co powiedzieć. Wiadomość, ze było to coś więcej niżeli przyjaźń nieźle ją zdziwił. To było nieźle... pokręcone. Na tą chwilę nie mogła znaleźć bardziej odpowiedniego słowa.
    Propozycja kolejnego uderzenia była bardzo kusząca i z ledwością powstrzymała się od powiedzenia mu, że należy mu się dużo więcej. Ale nieźle sie wkurzyła, gdy poprosił o coś podobnego instrukcji. Zrobiło jej się przykro, że kazał jej postawić tak jakby warunki ich przyjaźni. To było chore.
    - Nie sądziłam, że przyjaźń między dwiema osobami posiada jakieś wytyczne... - stwierdziła, spuszczając przez to wzrok, jakby zawiedziona. - Ale skoro tak... przestań uciekać. A jeśli będziesz miał jakiś problem, po prostu powiedz. - Poprosiła, a jej wzrok padł następnie na jego skaleczenie, które podrażnił.
    - Chodź, zdezynfekuje ci tą ranę. - Zaproponowała tonem, który nie uznawał sprzeciwu. Ba, zachęciła go nawet swoim czarującym uśmiechem, który pojawił się pierwszy raz tego dnia. Odwróciła się do niego tyłem i podążyła w stronę swojego domku, gdzie znajdowała się apteczka. Owszem, mogli iść do "specjalistów", ale z takim zadrapaniem to go tylko wyśmieją. No i znając niego, nawet by tam nie poszedł. Chyba, że zmusiłaby go siłą, jak to zazwyczaj robiła.

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  40. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  41. Tego mógł się spodziewać, że kogoś za nim wyślą. Zwiał im już przecież. Jeszcze zanim trafił do Obozu. No, ale wtedy musieli nieźle się pofatygować, aby znaleźć Cichego. Dopiero po dwóch tygodniach go odnaleźli na Suwalszczyźnie. Teraz poprawili się. Dwa dni im to zajęło. Chyba powinien im na Olimp wysłać list gratulacyjny.
    - Ciekawe gdzie go nosiło przez osiemnaście lat. - Stwierdził to oschle, starając się zachować dystans między sobą, a nim. Nie ufał nikomu z tamtej strony. - Nie chcę i nie wrócę tam. - Odpowiedział pewnym głosem. Nie po to nagimnastykował się tyle, aby stamtąd zwiać. A teraz żeby wracać. O nie, nie, nie. Nie ma o tym mowy. Wrócił na swój teren, gdzie czuł się bezpieczny. - Cichy. - Przedstawił się pseudonimem.

    OdpowiedzUsuń
  42. [Mam słabość do dzieci Zeusa, dlatego witam serdecznie i zapraszam do mnie :D
    Przyjaźń fundamentem miłości, nie uważasz? :')
    W każdym razie, zróbmy z nich przyjaciół na zawsze, którzy w swoim towarzystwie są wręcz bombą i mogą wyrządzić szkody innym, jak i samym sobie! :D]

    Ross Masconi

    OdpowiedzUsuń
  43. [ Ja tez się witam. No niestety bywa. Też nie mam żadnych pomysłów na wątek ;/ ]

    Issabele

    OdpowiedzUsuń
  44. [ Uuu ja będę chciała wątek z braciszkiem XD Jak tylko wstawię kartę ;)]

    OdpowiedzUsuń
  45. [oprócz faktu, ze mi ucielo ostatnie zdanie? ;/ mialo tam być *ujrzeli mgłę* ehh]

    Zamrugała jakby wychodzac z transu. Gdy zauwazyla unoszaca sie mgle toche sie przeraziła. Nie chciała jej tutaj. Baaanawet nie myślała o niej a tu patrzy "przyleciała" skubana nieproszona. Ku własnemu przerazeniu nie wiedziała co z nia zrobić.
    Jestem załosna... w sumie to prawdziwe co mówili tamci chlopacy Nie wiedziała jak to zatrzymać. Sama tez odczuwała "skutki" wlasnej magii. Miała wrazenie, ze skóra na dłoniach i ramionach sie jej "pali", ale jak spojrzała nic tam nie było.
    Osunęła sie na kleczki jakby nagle uszlo z niej powietrze tym samym przestajac myslec o tamtych chlopakach. Patrzyła na nich przerazona a potem sie zerwała z ziemi, łapiac po drodze tylko swoja torbę.
    Zeszyt z rysunkami lezał tam gdzie go rzucono, opuszczony jak kosc niezgody. Biegła w nieokreslonym kierunku majac w oczach lzy. Na jakims zakrecie ominela zdziwionego pana D. i nawet jak dotarła do lasu, i tam sie nie zatrzymywała. Biegła nawet wtedy, gdy ciezko sie jej oddychało az trafiła do pobliskiego jeziorka. Klapnela ciezko na mokrym piasku chlipiac bezglosnie. Długo trwało zanim łzy przestały plynac a ona siedziała z podkulonymi kolanami pod siebie ignorujac chlod.

    Isobel

    OdpowiedzUsuń
  46. Jego głupie gadanie przyprawiało ją o napady żenującego śmiechu. Zawsze, kiedy chciał się wykręcić od niezręcznego tematu, stwierdzał, że jego problemy i życie jest... nudne. Stała gadka chłopaka, do której się już przyzwyczaiła. To oznaczało, by lepiej iść dalej i nie przejmować się tym, co było wcześniej.
    Musiała przyznać, że cieszy się, iż znów mogła z nim porozmawiać i spędzić trochę czasu. Jakby nie myśląc, jeszcze się za to zemści i mu się odegra. Co prawda, nie wie jeszcze jak, ale coś wymyśli.
    Słysząc jego marudzenie podczas czyszczenia rany, po prostu się śmiała. Kiwała z rozbawieniem głową i ledwo się powstrzymywała od tego, by pacnąć mu w łeb.
    - Marudzisz gorzej niż córka Afrodyty - skomentowała z cwaniackim uśmiechem. Przejechała gazikiem po zadrapaniu, by oczyścić go z krwi, a potem znów psiknęła płynem.
    - Podmuchać żeby nie bolało? - spytała, gdy ten znów palnął, jaką to ona krzywdę mu robi. - A może pocałować? - Zrobiła niewinną minę, powstrzymując się od śmiechu. Lubiła się z nim droczyć, ale dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała na głos. Automatycznie się zaczerwieniła i spuściła wzrok, komentując to nieśmiałym uśmiech, zjawiającym się u niej raz na sto lat. Zaczęła szukać głupiego plastra, a gdy go znalazła, przykleiła mu to cholerstwo.
    - Twoje życie zostało uratowane dzięki wspaniałej córce Aresa. Sto dolców się należy - zażartowała, wyciągając w jego stronę dodatkowo dłoń.

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  47. Przez chwilę stała w miejscu, zastanawiając się co właściwie powinna zrobić. Nigdy nie miała bliższego kontaktu z centaurami (pomijając oczywiście Chejrona) i nie była pewna jak należy się do nich zwracać. Owszem, słyszała o tym, ale wszystkie rady nagle wyleciały jej z głowy. Jej spojrzenie napotkało oczy jednego z nich i jego mina rozwiała wszystkie jej wątpliwości. Nie wyglądał na chętnego do rozmowy, więc póki co postanowiła z tego zrezygnować. Poza tym uznała, że najwyraźniej Darien już próbował i też wiele nie osiągnął.
    Przeniosła wzrok na nadjeżdżającą grupę. Jeden z mężczyzn (zawsze zastanawiała się, czy takie określenie jest poprawne) wyglądał na przywódcę, a część grupy na... jeńców? Wziętych, czy może odzyskanych? Czy raczej na schorowaną część stada? Zmarszczyła brwi i usiadła na brzegu schodka, kawałek od Dariena, zamierzając po prostu poczekać na ich przybycie i wtedy spróbować pogadać z tym w pióropuszu. Czuła przede wszystkim zdezorientowanie.
    - Zastanawiam się, czy szykuje się wojna, czy jakaś się właśnie skończyła, czy po prostu potrzebują miejsca do zatrzymania się - powoli wyraziła swoje myśli, mówiąc dość cicho. Nie chciała, żeby centaury ją dosłyszały. Cały czas patrzyła się na wychudzoną grupę. - Tak czy inaczej, mam złe przeczucia.

    Ida

    OdpowiedzUsuń